To także ostatnia z dużych prywatyzowanych państwowych spółek lotniczych. Zaliczana do „narodowych sreber”: ma prawie 4 tys. pracowników, portfel pełen zamówień i przychody na poziomie 400 mln zł. Dopiero w tym roku spółka, wciąż należąca do Agencji Rozwoju Przemysłu, ma nadzieję znaleźć nowego właściciela i strategicznego inwestora. Do tej pory sama zabiega o utrzymanie na dobrym poziomie lotniczej marki. Według szacunków „Rz” firma zatrudniająca wysokiej klasy inżynierów i techników, z własnym lotniskiem i ośrodkiem rozwojowym, a także unikalnym w naszej części Europy centrum obróbki kompozytów może być warta nawet 400 – 600 mln zł.
By przyjąć zamówienia i nadążyć z wykonaniem kontraktów, zakład wybudował nowoczesne centrum kompozytowe, galwanizernię bezpieczną dla środowiska, szybko rozbudowuje swoje biura badawczo-projektowe. Przybywa w nich inżynierów i konstruktorów. PZL, które zaplanowały w tym roku przychody przekraczające 400 mln zł, chcą rozwijać własne konstrukcje: śmigłowce Sokół i najnowszy produkt firmy – SW 4.
To dlatego trwają wspierane przez państwo prace nad wartym dziesiątki milionów złotych programem modernizacji napędu helikopterów. Niewykluczone, iż w przyszłości zupełnie nowy śmigłowiec powstanie dzięki udziałowi Świdnika w europejskich innowacyjnych programach Clean Sky i Green Helicopter.
Mieczysław Majewski, prezes PZL Świdnik, sięga do każdego źródła finansowania, które pozwala rozkręcić nowe projekty i zdobyć technologie; teraz czas na fundusze rozwojowe UE. Ale rezerwuarem innowacji dla fabryki są też lotnicze koncerny z całego świata, które zamawiają w PZL części do swych samolotów i śmigłowców.
Zagranicznych zleceń jest tak dużo, że wydział kompozytowy już trzeba było rozbudować. Airbus, Emabraer, GKN, Eurocopter, Bell, Latocoere, Dassault Aviation, Bombardier i inni potentaci z branży lotniczej przysporzyli pracy świdnickim mechanikom. W ostatnich latach PZL przyjęły setki nowych fachowców. Jan Mazur, rzecznik Świdnika, przyznaje, że w okolicach Lublina coraz trudniej o fachową kadrę, zakłady wzięły więc na siebie dowóz ludzi z odległych miejscowości. Inżynierów, dzięki umowie podpisanej z fabryką, przygotowuje Politechnika Lubelska.