Po dwóch sesjach ostrych zwyżek, kiedy to akcje na GPW zyskały średnio ponad 6 proc., można się było spodziewać ruchu w dół. Dodatkowym argumentem był poziom indeksów, które po wtorkowej sesji znalazły się w strefie silnego oporu. I faktycznie wczoraj już na otwarciu ceny mocno spadły. Dość szybko jednak pojawili się chętni do zakupów i straty zostały ograniczone. W połowie dnia wydawało się nawet, że warszawski parkiet wyróżni się in plus na tle innych giełd europejskich, gdzie ceny od rana szybko spadały.
Niestety popyt osłabł mniej więcej w momencie, gdy na rynki dotarła wiadomość o dużo gorszych od oczekiwań danych z amerykańskiego rynku pracy. Agencja ADP podała, że w grudniu w sektorze prywatnym ubyło 693 tys. miejsc pracy, podczas gdy oczekiwano spadku o 473 tys.
Wczoraj także kolejne amerykańskie spółki ostrzegły, że wyniki w czwartym kwartale będą gorsze. Time Warner poinformował, że kwartał zamknął się stratą netto, a Intel obciął prognozę przychodów. Po rynkach krążą też plotki, że brytyjski koncern paliwowy BP informuje niektórych analityków, że jego zyski w czwartym kwartale będą niższe, niż się oczekuje.
Na zamknięciu za oceanem Dow Jones stracił 2,71 proc. Agencja Reuters podała, że był to największy spadek wartości tego indeksu od początku grudnia. S&P 500 stracił 3 proc., a Nasdaq 3,23 proc. W Europie niemiecki Dax stracił 1,77 proc., brytyjski FTSE100 2,83 proc., a francuski CAC 1,48 proc.
Przecena na Zachodzie wystraszyła kupujących na GPW. Ostatecznie indeks WIG20 stracił 1,7 proc. i ponownie znalazł się poniżej 1,9 tys. pkt. Po ogłoszeniu wezwania na akcje Impelu cena akcji podskoczyła o prawie 13 proc. (analiza poniżej). Mocno drożały też papiery Rafako. We wtorek już po zamknięciu sesji spółka poinformowała, że Sąd Apelacyjny w Doniecku utrzymał w mocy orzeczenie Sądu Gospodarczego Obwodu Donieckiego. W myśl wyroku na rzecz Rafako zasądzono kwotę 11,5 mln dol. tytułem odszkodowania za niedotrzymanie umowy.