Energia z pierwszej polskiej elektrowni atomowej ma popłynąć w 2020 roku. Możliwe, że ruszą od razu dwa takie zakłady.
Premier zapowiedział wczoraj, że prace będą prowadzone jednocześnie przy co najmniej dwóch projektach. I jeszcze w tym tygodniu minister gospodarki zaproponuje kandydata na stanowisko pełnomocnika rządu dla tego przedsięwzięcia. Tym samym rząd Donalda Tuska ma szansę rozpocząć realne przygotowania do inwestycji, którą poprzednie ekipy tylko zapowiadały.
Ale wśród ekspertów opinie o potrzebie powstania takiej elektrowni w naszym kraju są podzielone. Największym jej zwolennikiem jest szef Państwowej Agencji Atomistyki, który wielokrotnie przypominał, że skoro wokół Polski jest tak wiele elektrowni atomowych i realizowane są plany kolejnych, to nie ma przeszkód, by i w naszym kraju powstał taki zakład. Premier nie wspomniał, jak dużą moc mają mieć elektrownie. Profesor Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej w Gliwicach wyjaśnia, że najbardziej prawdopodobne jest powstanie na początek bloku o mocy 1,6 tys. megawatów. – Ale to inwestycja niezwykle kosztowana, bo na jeden megawat mocy trzeba wydać 2,5 mln euro – mówi ekspert. – Powstaje więc pytanie, kto i z jakich funduszy zapłaci 17 mld zł za taką inwestycję.
Na tym nie koniec wydatków. Trzeba będzie jeszcze znacząco rozbudować sieć przesyłową w kraju, by energia z elektrowni dotarła do odbiorców. Prof. Popczyk przekonuje, że elektrownia atomowa nie będzie dobrym lekarstwem na polskie problemy energetyczne. Jego zdaniem powinniśmy natychmaist zabrać się za poprawę efektywności użytkowania energii elektrycznej. – Polecam wszystkim lekturę tygodnika „Time” z końca grudnia, w którym wyraźnie stwierdzono, że na energetykę jądrową mogą pozwolić sobie kraje, takie jak Chiny, w których nie inwestorzy a rządy wezmą na siebie ryzyko inwestycyjne – mówi ekspert Politechniki Śląskiej. – Warto najpierw przeanalizować, jaki będzie koszt wyprodukowania i przesłania tej energii oraz kiedy można ją naprawdę w Polsce wyprodukować.
Nie wiadomo, gdzie konkretnie powstanie elektrownia atomowa. Premier wczoraj wspomniał tylko o ośmiu potencjalnych lokalizacjach, z których wymienił jedną – Żarnowiec. W tym rejonie jeszcze w latach 80. planowano budowę pierwszego reaktora na skalę przemysłową, ale projekt przerwano.Argumenty za budową przygotowało wczoraj także Centrum Informacyjne Rządu. W komunikacie dla mediów wskazano na fakt, że elektrownie jądrowe zapewniają stabilne i pewne źródła energii o długim okresie użytkowania. Poza tym jest możliwość magazynowania paliwa na terenie elektrowni na wiele lat do przodu. Nie ma też problemów z dostawami uranu. Zaletą tego typu technologii są też niższe o 20 – 60 proc. koszty wytwarzania energii niż w przypadku technologii konwencjonalnych. Zdaniem rządu argumentem za elektrowniami atomowymi jest też powstanie licznych miejsc pracy.