Konkurencja pomaga

Marek Mielniczuk opowiada o kryzysach gospodarczych i napompowywaniu bańki spekulacyjnej na rynku dzieł sztuki oraz o tym, jak należy inwestować w sztukę

Publikacja: 19.02.2009 00:35

Konkurencja pomaga

Foto: Rzeczpospolita

[b]RZ: W latach 1986 – 2005 miał pan swoją galerię w Paryżu. Jeździ pan po świecie, kupuje pan dzieła sztuki, stale prenumeruje pan katalogi światowych antykwariatów. Jak wygląda światowy rynek sztuki? Czy była już na nim taka faza, jak obecna, spowodowana kryzysem gospodarczym i finansowym?[/b]

Marek Mielniczuk: Podobną sytuację w 1991 roku przeżyłem we Francji. Francuzi to społeczeństwo niezwykle ulegające presji mass mediów. Przed 1991 rokiem prasa i telewizja zapewniały tam: kupujcie obrazy, bo to najlepsza inwestycja! W ten sposób napompowano balon cenowy. Dotyczyło to przede wszystkim malarzy żyjących, wciąż tworzących, zapewniających dopływ nowego towaru.

To było chore podejście do sztuki, typowa manipulacja. Dobrym tego przykładem jest dorobek malarza Bernarda Buffeta. Przed kryzysem 1991 roku jego każdy metrowy obraz kosztował minimum 500 tys. franków, a w czasach kryzysu ok. 200 tys. franków. Tak samo spekulowano obrazami abstrakcjonisty Georga Mathieu. Tam, gdzie była największa spekulacja, nastąpił największy spadek.

Pamiętam, jak gdzieś około 1990 roku do mojej paryskiej galerii wszedł klient i zapytał: „Niech pan mi powie, które obrazy za rok warte będą 50 proc. więcej?”. Odpowiedziałem, że gdybym wiedział, to na pół roku zamknąłbym galerię, wyjechał na Haiti i wrócił wtedy, kiedy obrazy będą już droższe. Nie należy wierzyć zapewnieniom sprzedawców, że to na pewno zaraz podrożeje.

Dziś we Francji właściciele dzieł sztuki wstrzymują się ze sprzedażą, bo nie mają pewności, że sprzedadzą obraz – według nich – za właściwą cenę. Obrazy bardziej trafiają do kolekcji, a mniej krążą po rynku.

[b]Nie możemy się porównywać z Francją ani wtedy, ani dziś.[/b]

Francuskiego rynku faktycznie nie da się porównać z polskim rynkiem sztuki. U nas nie nastąpiło takie przegrzanie cenowe na rynku sztuki. Tam przed 1991 rokiem obrazami Bernarda Buffeta manipulował jeden z największych marszandów francuskich oraz japońscy marszandzi. W manipulacje cenowe włożyli przed kryzysem 1991 roku ogromne pieniądze. W Polsce taka skala spekulacji nie jest możliwa.

W czasie kryzysu następuje weryfikacja rynku. Odpadają spekulanci. Rynek normalnieje. Nie widzę w Polsce podstaw do spadku cen, jak wtedy we Francji. Część klientów odracza decyzje o zakupie. Ale są nadal w kraju klienci, którzy zarabiają duże pieniądze i wydają je na sztukę. Przykładem obraz Stefana Gierowskiego sprzedany ostatnio w Rempeksie za 470 tys. zł. Dzieła sztuki w Polsce nadal są dużo tańsze niż w innych krajach w proporcji na przykład do cen mieszkań.

[b]To jak w takim razie traktować kupowanie sztuki?[/b]

Jeśli ktoś traktuje kupowanie dzieł sztuki tak samo jak giełdę papierów wartościowych, to niech nie kupuje! Być może mówię to przeciwko sobie, ale sztuka to nie jest tylko materialne bogactwo. Jeśli ktoś jest miłośnikiem sztuki filmowej i chodzi do kina trzy razy w tygodniu, to nie myśli o tym, czy kwoty wydane na bilety mu się zwrócą. Najważniejsze jest dla niego przeżycie. Tak samo jest z codziennym obcowaniem z obrazem, najważniejsze jest przeżycie.

[b]Z posiadania obrazu mamy różne korzyści.[/b]

Sztuka nas nobilituje, wyróżnia. Zaczynamy aktywnie obcować z dziełem sztuki. Chodzimy do muzeów, porównujemy wiszące tam obrazy z tym, co mamy.

Obraz to nie jest wirtualny pieniądz. Bez względu na cenę zawsze ma wartość estetyczną.

[b]Ostatnio wyniósł się pan z warszawskiego Domu Handlowego Panorama na Krakowskie Przedmieście. Parokrotnie pisałem, że w Panoramie powinien powstać rodzaj centrum antykwarycznego. Jednak nie powiodły się próby ściągnięcia tam kilkunastu antykwariatów.[/b]

W Paryżu zaczynałem w takim centrum Louvre des Antiquaires, gdzie było kilkadziesiąt antykwariatów i galerii. Niestety, w Polsce fatalnie rozumiane jest pojęcie konkurencji. Kiedy otworzyłem podwoje w paryskim centrum, to przecież nikt nie przychodził do anonimowej wtedy nowej Galerii Marek. Tłumy przychodziły do centrum! Mnie klienci odwiedzali tylko przy okazji. Na tej samej zasadzie w Paryżu od pokoleń są tradycyjne ulice antykwaryczne.

Natomiast u nas słowo konkurencja rozumiane jest tak, że jak klient wejdzie do sąsiada, to nie kupi u mnie. Namawiałem dwie galerie, żeby na Krakowskim Przedmieściu zainstalowały się tuż obok mnie w wolnym lokalu. Bo wtedy magnesem będą trzy galerie, a nie jedna. Raz klient kupi u mnie, raz kupi u konkurencji, ale liczy się siła przyciągania. Jak są trzy galerie, to mam trzy razy większą szansę, że ktoś mnie odwiedzi. Uważam, że Panorama nadal ma przed sobą szansę jako centrum antykwaryczne.

[b]Jakie znaczenie ma położenie galerii?[/b]

Jedno z najważniejszych, oczywiście ma wpływ na obroty. W Panoramie była stała klientela, która jednak już w znacznym stopniu nasyciła się sztuką. Tu jest ogromny przepływ nowych ludzi. Mam już pierwsze sprzedaże w ciągu dwóch tygodni.

[b]Wolny rynek sztuki w kraju istnieje 20 lat. To dobry pretekst do rozmowy o plusach i minusach.[/b]

Antykwariusze zaczynają być fachowcami, powstają specjalizacje. Na znaczeniu straciła szara strefa. Ona istnieje na całym świecie, ale w Polsce jej udział był bardzo duży. Dziś udział w rynku osób handlujących bez koncesji jest zdecydowanie mniejszy niż 20 lat temu. Odbywają się jeszcze nieoficjalnie transakcje, ale najczęściej między kolekcjonerami.

Cały czas nieuregulowana jest sprawa ekspertów. We Francji, jeśli ekspert nie ma ubezpieczenia OC, to do niego nikt nie pójdzie. Tam rynek zweryfikował, który ekspert jest rzetelny. Eksperci zrzeszeni są w syndykatach, które są mniej lub bardziej cenione zależnie od tego, jaką sobie wyrobiły renomę.

Wykupienie ubezpieczenia OC dyscyplinuje eksperta, dodatkowo wymusza rzetelną pracę i odpowiedzialne decyzje. Jeśli ekspert się pomyli, będzie musiał więcej płacić za ubezpieczenie lub w ogóle nie dostanie ubezpieczenia. U nas nie ma takiej sankcji wobec ekspertów.

[b]W kraju tylko trzech ekspertów ma ubezpieczenie OC, a na rynku działają ich dziesiątki. Spotkał pan w Polsce eksperta, który powiedziałby: nie wiem, nie znam się?[/b]

Nie! We Francji to normalne. W kraju niektórzy eksperci z różnych powodów zamiast powiedzieć nie wiem lub nie znam się, mówią, że coś jest falsyfikatem. Miałem taki przypadek, że obraz mi odrzucono, a w końcu kupiło go Muzeum Narodowe i jest autentyczny ponad wszelką wątpliwość. Jako pierwszy marszand do zakupionych dzieł zacząłem wystawiać fotocertyfikaty. Oczywiście bez nieprecyzyjnych sformułowań typu „moim zdaniem obraz jest autentykiem” lub „w obecnym stanie mojej wiedzy... ”.

Poważnym problemem jest to, że zamiast współpracy często między krajowymi ekspertami występuje niepotrzebna rywalizacja.

[ramka][b]470 tys. zł[/b]

za tyle sprzedano ostatnio w Rempeksie obraz Stefana Gierowskiego[/ramka]

rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.miliszkiewicz@rp.pl]j.miliszkiewicz@rp.pl[/mail]

[b]RZ: W latach 1986 – 2005 miał pan swoją galerię w Paryżu. Jeździ pan po świecie, kupuje pan dzieła sztuki, stale prenumeruje pan katalogi światowych antykwariatów. Jak wygląda światowy rynek sztuki? Czy była już na nim taka faza, jak obecna, spowodowana kryzysem gospodarczym i finansowym?[/b]

Marek Mielniczuk: Podobną sytuację w 1991 roku przeżyłem we Francji. Francuzi to społeczeństwo niezwykle ulegające presji mass mediów. Przed 1991 rokiem prasa i telewizja zapewniały tam: kupujcie obrazy, bo to najlepsza inwestycja! W ten sposób napompowano balon cenowy. Dotyczyło to przede wszystkim malarzy żyjących, wciąż tworzących, zapewniających dopływ nowego towaru.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy