Akcja ratunkowa dla światowej gospodarki musi być gotowa natychmiast. Być może dlatego Barack Obama przyjechał do Londynu na szczyt G20 już dzień wcześniej. W zagrzewaniu do szukania rozwiązań wtórował mu premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown. Przekonywał, że porozumienie będzie gotowe dosłownie w kilka godzin.
Ale tylko oni dwaj są takimi optymistami. Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała wczoraj: – Jadę do Londynu z mieszanymi uczuciami: ufności, ale też troski, czy właściwie zareagujemy w tej trudnej sytuacji i nie umniejszymy jej powagi.
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy obawia się natomiast „mdłego kompromisu” – ostrzegł też, że jeśli w Londynie nie będzie konkretnych uzgodnień, to „jedno krzesło opustoszeje”.
Sceptycznie do efektów szczytu nastawiony jest nawet wicepremier Waldemar Pawlak. – Oczywiście w czasie szczytu mogą być zgłoszone jakieś ciekawe europejskie, amerykańskie czy chińskie inicjatywy, ale nie spodziewałbym się nadzwyczaj poukładanego programu działań – stwierdził wicepremier.
Najważniejszym tematem londyńskiej konferencji będzie rozstrzygnięcie sporu o sposób walki z kryzysem. USA apelują o maksymalne zwiększenie wydatków budżetowych, Europa woli położyć nacisk na nowe regulacje dotyczące rynków finansowych.