Specjaliści od trudnych pytań

W czasie bessy dobre relacje z inwestorami to podstawa. Jednak w Polsce nadal nie jest to oczywiste dla  wszystkich giełdowych spółek oraz doradców. Kryzys może być dla nich wszystkich lekcją pokory

Publikacja: 11.04.2009 02:13

Profesjonalne relacje inwestorskie muszą być jednym z priorytetów spółek notowanych na Giełdzie Papi

Profesjonalne relacje inwestorskie muszą być jednym z priorytetów spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie (na zdjęciu główna sala notowań)

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Początki relacji inwestorskich w Polsce sięgają połowy lat 90., kiedy to przesłanie pliku z prospektem pocztą elektroniczną trwało kilka godzin. Od tamtej pory wiele się zmieniło, ale nadal daleko nam do dojrzałych rynków  na Zachodzie.   – Jesteśmy nadal młodym rynkiem, co się przekłada na funkcjonowanie relacji inwestorskich. Na polskiej giełdzie mamy dopiero trzecią bessę, rynek amerykański ma ich za sobą znacznie więcej – mówi Dariusz Choryło związany z branżą relacji inwestorskich od 11 lat, a obecnie odpowiedzialny IR w TVN, a wcześniej w Pekao SA.

[srodtytul]W ekspresowym tempie[/srodtytul]

W naszym kraju nadal jeszcze relacje inwestorskie mylone są – także przez same firmy deklarujące, że świadczą takie usługi dla spółek giełdowych – z obowiązkami komunikacyjnymi oraz kontaktami z mediami ekonomicznymi. – Zorganizowanie konferencji czy napisanie informacji prasowej to za mało, aby nazwać swoje usługi relacjami inwestorskimi. IR wymagają wiedzy teoretycznej i doświadczenia na pograniczu PR finansowego i corporate finance. Obejmują one zarówno aspekt prawny wypełniania obowiązków informacyjnych, jak i umiejętność budowania wartości firmy na poziomie komunikacji  – mówi Wioletta Buczek, współwłaścicielka firmy Reputation Managers.

W CC Group uważają, że profesjonalne IR to zarządzanie oczekiwaniami inwestorów oraz budowanie marki spółki na rynku kapitałowym. – Aby być skutecznym, trzeba znać potrzeby inwestorów, głównie tych instytucjonalnych. Spółki muszą wiedzieć, jak z nimi rozmawiać i jak odpowiadać na ich pytania – uważa Marcin Sadlej, partner zarządzający w CC Group. Dodaje, że pracownicy z jego firmy starają się być partnerami dla zarządów: – Często jesteśmy pierwszymi, którzy zadają trudne pytania. 

Ważne są także błyskawiczne reakcje na trudne zdarzenia. Jak na razie, ostatnią kryzysową sytuacją, z której pracownicy CC Group musieli znaleźć wyjście w ekspresowym tempie, była nagła śmierć Leszka Jędrzejewskiego, głównego akcjonariusza Kopeksu.

[wyimek]Koszty związane z relacjami, doradztwem czy marketingiem ogranicza się najłatwiej, ponieważ nie wpływają bezpośrednio na działalność spółek[/wyimek]

Trudno przewidzieć prośby klientów. Adam Gajewski, prezes firmy Aloha mającej wśród swoich usług relacje inwestorskie i reprezentującej obecnie m.in. notowany na GPW Pamapol, musiał w ciągu jednego dnia przygotować imprezę, którą wcześniej jeden z jego klientów zamierzał zorganizować samodzielnie i na którą zaprosił już gości. – Miałem jedną noc na napisanie przemówień i uzgodnienie ich z zarządem oraz pokonanie kilkuset kilometrów, aby dojechać na miejsce – wspomina.

[srodtytul]News nie robi wrażenia[/srodtytul]

Spowolnienie gospodarcze, które przekłada się na gorsze wyniki finansowe spółek, powoduje, że część z nich unika kontaktów z inwestorami. Zarządom jest bowiem o wiele łatwiej chwalić się dobrymi wynikami, niż tłumaczyć ich pogorszenie.

– To jeden z podstawowych błędów. Inwestorzy muszą uwzględnić w wycenie spółki zmianę jej otoczenia ekonomicznego. Jeśli zarząd nie przekaże swoich ocen i nie pokaże strategii działania w warunkach spowolnienia, inwestorzy przy wycenie przyjmują zwykle scenariusze o wiele bardziej pesymistyczne niż te, które faktycznie mogą się wydarzyć. Efektem jest większy spadek wartości akcji – uważa Grzegorz Dróżdż, prezes Everest Consulting. Jego zdaniem stałe utrzymywanie przez zarządy spółek giełdowych relacji z inwestorami i akcjonariuszami jest takim samym obowiązkiem jak zarządzanie firmą.

Choryło uważa, że rezygnacja z tego typu usług przez spółki byłaby błędem, ponieważ utrzymanie właściwej komunikacji z rynkiem w trakcie bessy jest szczególnie istotne: – Koszty związane z relacjami, doradztwem czy marketingiem ogranicza się najłatwiej, ponieważ nie wpływają bezpośrednio na działalność spółek, a negatywne skutki takich cięć nie są widoczne natychmiast.

Na razie firmy zajmujące się doradztwem finansowym i relacjami inwestorskimi nie narzekają na brak pracy. – Nie tracimy klientów i dalej świadczymy usługi z zakresu IR. Wiedząc, że wcześniej czy później na rynek ofert pierwotnych przyjdą trudne czasy, rozbudowywaliśmy bazę stałych klientów. Dzięki temu teraz możemy spokojnie funkcjonować – mówi Anna Krajewska, prezes agencji NBS, która rok do roku obsługuje największą liczbę IPO.

– Sytuacja na rynku jest trudna, więc spółki działania z zakresu relacji inwestorskich traktują jak doradztwo kryzysowe i nie chcą w tym czasie rezygnować z pomocy agencji – mówi Beata Murowańska, dyrektor zarządzająca krakowskiej agencji Support.

[srodtytul]Koniec łatwych zysków[/srodtytul]

Nie wszyscy klienci chcą płacić za usługi firm doradczych tyle, ile do tej pory. – Jest coraz więcej spółek, które negocjują obniżenie wartości wcześniej zawartych kontraktów. W ciągu roku wynagrodzenia pobierane przez firmy doradcze spadły o 20 – 25 proc. – szacuje Robert Niczewski, partner agencji Liberty Group, która w ubiegłym roku stworzyła dział relacji inwestorskich. 

[wyimek]W Polsce nadal jeszcze relacje inwestorskie mylone są z obowiązkami komunikacyjnymi oraz kontaktami z mediami ekonomicznymi [/wyimek]

Przybywa także spółek, które w ramach miesięcznego abonamentu – jego wielkość według naszych szacunków zaczyna się od kilku tysięcy, a kończy niekiedy na kilkudziesięciu tysiącach złotych – chcą znacznie zwiększyć zakres świadczonych dla nich usług. – Oczekują, że będą miały pełną obsługę, począwszy od kontaktu z inwestorami i analitykami, a skończywszy na typowym PR – zauważa Adam Gajewski.

O ile strumień pieniędzy, które płacą spółki, obecnie już na giełdzie wysechł nieznacznie, o tyle niemal skończyły się wpływy z IPO i emisji akcji. Od początku 2009 r. były tylko trzy debiuty na GPW.

Na przeprowadzeniu projektu IPO można w Polsce zarobić od kilkudziesięciu do ok. 150 tys. zł. Wysokość gaży zleży nie tyle od wielkości oferty, ile od obowiązków, jakie spadną na agencje. Zwykle praca przy jednym projekcie trwa około pół roku.

Rekordowy pod względem debiutów był 2007 r. Na rynek główny weszło wówczas 81 nowych spółek. Widząc łatwy zysk, wiele firm doradczych i agencji PR, także tych wcześniej niezwiązanych z giełdą, poszerzyło swoje usługi o IPO i relacje inwestorskie. Teraz okaże się, czy zostaną w tej branży.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy