– Relacja między zyskiem a ryzykiem jest prosta i niepodważalna, niczym prawo grawitacji w fizyce: nie ma zysku bez ryzyka. Im większy zysk chcemy osiągnąć, z tym większym ryzykiem musimy się liczyć – tłumaczy Roman Przasnyski, główny analityk Gold Finance.
Światowy kryzys finansowy podważył zaufanie do banków. – Ale lokaty bankowe wciąż są uznawane za bezpieczną formę lokowania kapitału. I tu też sprawdza się zasada dotycząca zysku i ryzyka – mówi Roman Przasnyski.
Jeśli popatrzymy na wysokość oferowanych odsetek, zobaczymy, że na ogół najwyższe można uzyskać w bankach mniejszych, mniej znanych, działających na naszym rynku od kilku lat. Oczywiście podlegają one takim samym przepisom i takiemu samemu nadzorowi jak pozostałe. Zdeponowane w nich pieniądze są objęte identycznymi gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
– Można w ciemno stwierdzić, że ten bank, który daje 4 proc., jest duży i działa już od kilkudziesięciu lat, a ten, który kusi 7 proc., wystartował na naszym rynku stosunkowo niedawno i wciąż musi się bardziej starać, by przyciągnąć klientów – mówi Roman Przasnyski.
Jego zdaniem tę zasadę można rozszerzyć na inne inwestycje. Jeśli bank oferuje odsetki w wysokości np. 6 proc. rocznie, a Skarb Państwa zachęca do zakupu obligacji przynoszących 5,5 proc., to – kierując się wspomnianą wyżej zasadą – gdy decydujemy się na niższy zysk, wybieramy mniejsze ryzyko. Niebezpieczeństwo niewypłacalności państwa jest bowiem znacznie mniejsze niż upadłości banku.