W ostatnich latach jednym z najczęściej dyskutowanych problemów stała się polityka miejska. W ostatnich tygodniach był to temat narad w gmachu Sejmu pod patronatem komisji parlamentarnych, inicjowanych przez Związek Miast Polskich i organizacje pozarządowe. Podejmowane są programy badawcze finansowane ze środków publicznych przez takie jednostki naukowe jak SGH czy Instytut Rozwoju Miast. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, w opracowaniach poświęconych koncepcjom przestrzennego rozwoju kraju, racjonalny rozwój miast wymienia wśród priorytetów państwa. Podjęto wiele inicjatyw legislacyjnych dotyczących polityki miejskiej i metropolii.
Jednak podejmowane działania i prowadzone debaty nie przybliżają nas do uzgodnienia odpowiedzi na fundamentalne pytanie: czy taka polityka jest polskim miastom potrzebna?
Odpowiedzi są bowiem różne. Działacz samorządowy, wójt czy planista przestrzenny odpowiedzą, że tak – że tylko zarządzanie oparte na racjonalnej polityce miejskiej zapewnić może sprawne funkcjonowanie miasta, jego harmonijny rozwój i dobre warunki życia mieszkańców, że zaplanowany rozwój to niższe koszty makroekonomiczne i społeczne, to szansa na ochronę środowiska.
Ale spadkobierca Miltona Friedmana zaprotestuje i odpowie, że tylko niewidzialna ręka rynku gwarantuje racjonalny rozwój miasta, efektywny gospodarczo i przyjazny dla inwestorów, tym samym zapewnia rozkwit państwa i dobrobyt społeczny.
[srodtytul]Bezład przestrzenny[/srodtytul]