[b]Rz: Z wielu sondaży, także z badań zleconych przez Fundacje Kronenberga, wynika, że poziom wiedzy Polaków o finansach jest niski. Kto pana zdaniem powinien edukować Polaków? Czy powinny to robić organizacje rynku finansowego, rząd?[/b]
[b]Michał Boni[/b]: Wszyscy razem. I to byłby drugi krok, bo pierwszy zrobiono na początku transformacji, kiedy rozpoczęła się edukacja praktyczna i teoretyczna. Wtedy powstawały instytucje tłumaczące mechanizmy rynku przez gry, lekcje przedsiębiorczości. Choć przydałoby się, aby skala tej edukacji była większa. Teraz powinien nastąpić drugi etap edukacji ekonomiczno-finansowej. Już dziś widać, jak ważna jest promocja nawyku oszczędzania: na różne cele i na edukację, na zdrowie, na zmianę modelu kariery zawodowej, na starość. Tak, by wykorzystywać z perspektywy rodziny i człowieka fundusze do inwestowania. Jestem ostrożny w używaniu określeń jak „narodowa strategia”. Może lepiej nazwać to „krajowym partnerstwem na rzecz edukacji finansowej” i zaprosić przedstawicieli instytucji finansowych. Potrzebny jest tu też udział Ministerstwa Edukacji Narodowej.
[b]Edukacja finansowa staje się modnym tematem w Unii. Coraz więcej państw wprowadza lub planuje wprowadzić narodowe strategie takiej edukacji. Zrobili tak Czesi. Dlaczego nie jest potrzebna taka strategia z udziałem rządu?[/b]
Nie to miałem na myśli. To może się nazywać „strategią czy programem edukacji finansowej”. Chodziło mi o to, żeby myśleć o realnym działaniu. Ważne, żeby to było krótkie, zwięzłe i konkretne. Istotne jest, żeby do stołu usiedli znaczący partnerzy i nad tym pracowali.
[b]Kto powinien się znaleźć w tym gronie?[/b]