Kupuj, zanim podrożeją

Na rynku fotograficznym można nieźle zarobić. Ciekawe stuletnie zdjęcie kosztuje 20 zł

Publikacja: 17.09.2009 01:30

Prace Wojciecha Wieteski należą do najbardziej poszukiwanych

Prace Wojciecha Wieteski należą do najbardziej poszukiwanych

Foto: Fotorzepa

Najbliższe miesiące na rynku sztuki upłyną pod znakiem fotografii. W Muzeum Narodowym w Warszawie kilka dni temu otwarto monograficzną wystawę „Światłoczułe. Kolekcje fotografii”. W październiku rozpocznie się w Bielsku-Białej trzeci Foto Art Festival ([link=http://www.fotoartfestival.art.pl " target="_blank]www.fotoartfestival. art.pl[/link]) organizowany przez Inez i Andrzeja Baturo. Na imprezie zostaną zaprezentowane jak zwykle prace czołówki żyjących klasyków światowej fotografii. Niektóre z nich będzie można kupić średnio po 2 – 4 tys. euro. Przyjadą też ze świata autorzy prac.

Tego typu imprezy mają podstawowe znaczenie dla edukacji kolekcjonerów. Wpływają też na wzrost cen na rynku sztuki.

Mówi o tym nasz ekspert Wojciech Jędrzejewski, twórca jednej z największych prywatnych kolekcji, obejmującej m.in. arcydzieła klasyków, takich jak Henri Cartier-Bresson czy Richard Avedon. Kolekcję Jędrzejewskiego można poznać na stronie [link=http://www.mojefotografie.com " target="_blank]www.mojefotografie.com[/link].

Kolejnym bodźcem do wzrostu zainteresowania i zwyżki cen może być planowana wystawa fragmentów zbiorów trzech największych kolekcjonerów: Jędrzejewskiego, braci Dariusza i Krzysztofa Bieńkowskich z Łodzi oraz Cezarego Pieczyńskiego z Poznania.

Dotychczas żaden recenzent wystawy w Muzeum Narodowym nie zwrócił uwagi na jej aspekty czysto ekonomiczne. Mianowicie znakomita część odbitek została kupiona na aukcjach dopiero po 2000 r. Każdy mógł zdobyć te zdjęcia! Już osiem lat temu, kiedy pierwsze fotografie zaczęły się pojawić na oficjalnym rynku, alarmowaliśmy w „Moich Pieniądzach”, że jedynymi klientami są państwowe muzea i biblioteki. Kupowały one za bezcen dzieła klasyków, zwykle najwyżej po kilkaset złotych.

W tamtym czasie wzbogacał swoją kolekcję także Wojciech Jędrzejewski. Niektóre obiekty zdarzało mu się kupować za mniej niż 100 zł. Dziś porównywalne lub takie same dzieła sprzedawane są na aukcjach za co najmniej 2 tys. zł. Ale nadal ceny nie zawsze odzwierciedlają wartość artystyczną i unikatowość zdjęcia.

Na wystawie w Muzeum Narodowym warto również zwrócić uwagę na bogatą tradycję prywatnego kolekcjonowania fotografii w Polsce. Znajdujące się w zbiorach muzeum prywatne kolekcje powstawały już w XIX wieku i do lat 20. minionego stulecia. A więc wtedy, kiedy fotografia dopiero się rozwijała jako nowa forma wyrazu artystycznego.

[srodtytul]Okazyjne zakupy[/srodtytul]

W poszukiwaniu ciekawych zdjęć warto przeglądać ofertę antykwariatów bibliofilskich. Padają już rekordowe ceny. Na przykład w warszawskim Lamusie niedawno za 18 tys. zł (cena wywoławcza 2,4 tys. zł) kupiono fotografię przedstawiającą członków pierwszego polskiego rządu po 1918 r.

Ale trafiają się też okazje. Na przykład w stołecznym antykwariacie TOM za stuletnie fotografie gabinetowe na ozdobnych firmowych tekturkach zapłacimy 20 zł. Mniejsze formaty kosztują 10 – 15 zł.

Warto się zaopatrzyć w wydaną w 2005 r. monografię Zenona Harasyma „Stare fotografie. Poradnik kolekcjonera”. Dzięki niej łatwiej rozpoznamy technikę wykonania dostępnych na rynku zabytkowych zdjęć.

Są już dostępne podstawowe źródła wiedzy o historii fotografii oraz o młodym polskim rynku. Galeria Baturo luksusowo wydała fundamentalną na świecie pracę „Historia fotografii” Naomi Rosenblum. Warto mieć na półce „Katalog zbiorów fotografii” Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

Obowiązkową lekturą jest pięć katalogów Aukcji Polskiej Fotografii Kolekcjonerskiej organizowanej przez portal rynku sztuki Artinfo.pl i Rempex. Pierwsza aukcja odbyła się wiosną 2007 r. Kolejne organizowano dwa razy w roku: wiosną i jesienią. Najbliższą zaplanowano na listopad.

Genezą tego projektu było stworzenie rynku fotografii, hierarchii cen. Zaletą tej inicjatywy jest miesięczna wystawa przedaukcyjna – w tym czasie można gruntownie przemyśleć planowane zakupy i porównać dotychczasowe wyniki aukcji.

[srodtytul]Badanie jakości odbitki[/srodtytul]

Na stronach internetowych „Rzeczpospolitej” można znaleźć wywiady z Jerzym Łapińskim (opublikowane w „Moich Pieniędzach” 16 lutego 2006 r. i 1 maja 2009 r.), rzeczoznawcą w dziedzinie fotografii. Łapiński od 40 lat w praktyce, to znaczy w ciemni, zajmuje się fotografią. Jest magistrem inżynierem poligrafem, zna technologię papieru, farb, drukowania. W „MP” sformułował przestrogi przydatne nabywcom fotografii, zwłaszcza kolekcjonerom.

Łapiński informuje, jak odróżnić słabą technicznie odbitkę od prawidłowo wywołanej, czyli trwałej. Są to podstawowe wiadomości, skoro fotografie osiągają nierzadko ceny 5 –10 tys. zł. – Na każdej aukcji widać zdjęcia, które nie powinny trafić do sprzedaży ze względu na niską jakość techniczną – mówi Jerzy Łapiński.

[ramka][srodtytul]Opinia[/srodtytul] [b] Wojciech Jędrzejewski kolekcjoner fotografii[/b]

Każda ważna wystawa w cenionej galerii sztuki ma wpływ na wzrost cen prezentowanych na niej fotografii. Jeśli na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie pokazywane są np. zdjęcia Pawła Żaka, to organizatorzy przyszłych aukcji nie mogą nie wziąć tego pod uwagę, ustalając ceny jego prac. Obecność dzieł danego artysty w zbiorach narodowej galerii sztuki jest niezmiernie nobilitująca dla niego i jego twórczości oraz ma zdecydowany wpływ na ceny. Ta zasada obowiązuje wszędzie.Starannie przygotowana przez kurator Danutę Jackiewicz wystawa „Światłoczułe. Kolekcje fotografii” to duża satysfakcja dla kolekcjonerów. Wystawa ta potwierdza także trafność wyborów. Jeśli ktoś ma w swoim zbiorze obiekty z takiej wystawy, to znaczy, że podejmował dobre decyzje, kupując te, a nie inne zdjęcia.

Ktoś, kto kupił np. fotografie Konrada Brandla, widząc wspaniałą odbitkę autora „Autoportretu w gondoli balonu”, wie, że posiada przedmiot o wartości muzealnej. Jeśli kiedyś postanowi sprzedać takie zdjęcie, to w jego opisie musi podać informację, że prace tego artysty znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego. Będzie to miało oczywisty wpływ na wycenę. Prezentacja fotografii na ważnej wystawie jest świadectwem tego, że jest ona szczególnie wartościowa. Reprezentatywna dla kierunku czy nurtu w sztuce.

Na świecie jest tak, że w profesjonalnych opisach prywatnych kolekcji zamieszcza się informacje o tym, gdzie dana fotografia lub odbitka była prezentowana. W Polsce sprzedażnych wystaw fotografii jest nadal zbyt mało. One zbliżają do sztuki. Na takiej wystawie można spontanicznie podjąć decyzję o zakupie.

Podczas znakomitej prezentacji światowej fotografii na Foto Art Festivalu w Bielsku-Białej, od kilku lat organizowanym przez Inez i Andrzeja Baturo, prezentowane są prace klasyków światowej fotografii. Niektóre z nich można kupić. Tak wartościowa inicjatywa artystyczna powinna mieć kolejne odsłony i po prezentacji w mieście autorów festiwalu odwiedzać najlepsze polskie galerie i muzea.[/ramka]

Najbliższe miesiące na rynku sztuki upłyną pod znakiem fotografii. W Muzeum Narodowym w Warszawie kilka dni temu otwarto monograficzną wystawę „Światłoczułe. Kolekcje fotografii”. W październiku rozpocznie się w Bielsku-Białej trzeci Foto Art Festival ([link=http://www.fotoartfestival.art.pl " target="_blank]www.fotoartfestival. art.pl[/link]) organizowany przez Inez i Andrzeja Baturo. Na imprezie zostaną zaprezentowane jak zwykle prace czołówki żyjących klasyków światowej fotografii. Niektóre z nich będzie można kupić średnio po 2 – 4 tys. euro. Przyjadą też ze świata autorzy prac.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy