Mimo spowolnienia gospodarczego i osłabienia popytu na wyroby stalowe od jesieni ubiegłego roku, po trzech kwartałach 2009 r. grupa Stalproduktu osiągnęła niewiele gorsze wyniki niż przed rokiem. Przychody ze sprzedaży grupy kapitałowej skurczyły się o 9,5 proc., do 1,25 mld zł, natomiast czysty zarobek o 16 proc., do 232 mln zł. Spadek dotyczy przede wszystkim wyrobów hutniczych.
Stalprodukt przed laty postawił na produkcję i sprzedaż specjalistycznych blach elektrotechnicznych do produkcji transformatorów. Rentowność tego biznesu na poziomie operacyjnym można szacować na 46 proc., podczas gdy handel wyrobami hutniczymi zapewnia grupie 10-proc. rentowność.
Dlatego też Stalprodukt pod rządami prezesa Piotra Janeczka (wśród analityków można usłyszeć opinię, że to jedno z najcenniejszych aktywów koncernu) konsekwentnie realizuje strategię zwiększania mocy wytwórczych blach. W 2006 roku potencjał wzrósł z 42 tys. do 60 tys. ton rocznie. Pod koniec tego roku wzrośnie do 100 tys. ton. W ślad za tym można się spodziewać polepszenia wyników finansowych. W tej chwili prawie całość sprzedaży sztandarowego produktu idzie na eksport, do koncernów energetycznych pokroju ABB czy Siemens.
W latach 2007-2008 bocheńskie przedsiębiorstwo przeznaczyło na inwestycje 450 mln zł. W bieżącym wyda kolejne 200 mln zł. Oprócz zwiększania produkcji specjalistycznych blach, Stalprodukt rozwija przetwórstwo stali – gięcie profili dla budownictwa. Chociaż fundamentem strategii jest rozwój organiczny, spółka chętnie korzysta z okazji do przejęć. W 2008 roku kosztem 30 mln zł grupa powiększyła się o legnicki Cynk-Mal, niedoszłego debiutanta giełdowego.
Mimo wydatków Stalprodukt co roku wypłaca akcjonariuszom sowitą dywidendę – za ubiegły rok było to przeszło 50 mln zł. Zyski oznaczają też wysokie premie dla menedżerów –prezes Janeczek zainkasował w 2008 r. łącznie 7,7 mln zł wynagrodzenia.