Huśtawka nastrojów, czyli jak nie dać się zjeść

Po bardzo dobrym na tle Europy ubiegłym roku o polskiej gospodarce znów mówi się w superlatywach. Trzeba ten czas wykorzystać

Publikacja: 16.07.2010 03:43

Huśtawka nastrojów, czyli jak nie dać się zjeść

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Klaus Schwab – twórca i animator światowych spotkań w Davos – powiedział kiedyś, że obserwujemy właśnie proces przechodzenia od świata, w którym duzi zjadają małych, do świata, w którym szybcy zjadają wolnych. Czas staje się elementem kluczowym wszędzie tam, gdzie liczy się pieniądze. Czas, w jakim jesteśmy w stanie podjąć określoną działalność, w jakim nasza inwestycja może się zwrócić oraz czas, w jakim możemy tę działalność zlikwidować albo przenieść.

Ostatnie dwa lata i zderzenie z pierwszym poważnym kryzysem gospodarki globalnej sprawiły, że liczy się też, bardziej niż kiedykolwiek, stabilność i pewność warunków inwestowania. Pokazują to dość dobrze nowe wyniki badań firmy doradczej AT Kaerney, odnoszące się do zaufania potencjalnych inwestorów w odniesieniu do poszczególnych krajów.

W porównaniu z indeksem z roku 2007, kiedy to przeprowadzano ostatnie badania w tym zakresie, Polska awansowała na szóste miejsce, wyprzedzając dość znacznie Czechy (spośród naszych najbliższych sąsiadów) i ustępując jedynie Chinom, USA, Indiom, Brazylii i Niemcom. Czy to powód do radości? Z pewnością, szczególnie że w poprzednim badaniu zajęliśmy 22. pozycję.

Można oczywiście kwestionować wartość takich indeksów. Prawdą jest bowiem, że opierają się one w głównej mierze na percepcji – w tym przypadku percepcji osób zarządzających koncernami odpowiadającymi za 75 proc. światowych inwestycji, wybranych z listy Global 1000.

Indeksy bazujące na percepcji są niezmiernie czułe na aktualne wydarzenia polityczno-gospodarcze zachodzące w danym kraju. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że badania w 2007 roku dokonywane były na przełomie lipca i sierpnia – a więc przed wyborami parlamentarnymi w Polsce, to chyba nikogo nie zdziwi fakt, że indeks 2007 był dla nas dużo bardziej surowy niż ten z 2005 roku, w którym nasz kraj lokował się w pierwszej dziesiątce. Wspominają o tym sami autorzy raportu, stwierdzając ,że spadek ten można było przypisać dość burzliwemu okresowi lat 2006 – 2007, kiedy to wielu potencjalnych inwestorów zgłaszało obawy co do przyszłości reform ekonomicznych w Polsce. Prawdziwa huśtawka nastrojów.

Przyjrzyjmy się zatem innemu niedawno opublikowanemu indeksowi, który opracowany został przez Bank Światowy/IBRD pod nazwą „Doing Business 2010”. W najnowszej edycji raportu Polska znalazła się na mało zaszczytnym 72. miejscu na 183 kraje. Przed nami znalazły się nie tylko kraje takie jak Węgry czy Słowacja, ale także Kirgizja, Armenia i... Białoruś.

W odróżnieniu od indeksu AT Kaerney indeks IBRD oparty jest na obiektywnych, mierzalnych i porównywalnych wskaźnikach dotyczących procedur tworzenia firm, zatrudniania pracowników, rejestracji nieruchomości, otrzymania kredytu, wykonalności umów czy likwidacji działalności.

Sprawdźmy zatem, gdzie zdaniem ekspertów Banku Światowego znajduje się Polska po ponad 20 latach od uchwalenia bardzo postępowej jak na tamte czasy ustawy o działalności gospodarczej z 1989 roku.

[srodtytul]Klapa szybkiej procedury[/srodtytul]

Jeżeli chodzi o rozpoczęcie działalności w Polsce, to dokonaliśmy postępu w odniesieniu do wymagań dotyczących kapitału początkowego, dorównując średniej europejskiej. Ograniczyliśmy też skutecznie liczbę procedur z dziesięciu do sześciu (znowu średnia europejska), zwiększając jednocześnie czas niezbędny na rozpoczęcie działalności. W sumie 117. miejsce i totalna klapa słynnego „jednego okienka”.

Procedura, w samym założeniu bardzo chwalebna, doprowadziła do tego, że procesy (jak przykładowo nadanie numeru REGON), które kiedyś zajmowały kilka dni, trwają obecnie nawet dwa tygodnie, a to ze względu na konieczność przesyłania dokumentów z okienka jednego urzędu do okienka drugiego urzędu, zamiast zastąpienia tych okienek pocztą elektroniczną. Zagadnienie e-governmentu to jednak, jak zwykło się mówić, zupełnie inna bajka i temat na oddzielną sagę, niestety daleką od hollywoodzkich zakończeń.

W 2004 roku, kiedy mój przyjaciel z Bułgarii cieszył się razem ze mną ze wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, patrząc sceptycznie na możliwość powtórzenia tego wyczynu w jego kraju, nie podejrzewał pewnie, że po niespełna pięciu latach w Bułgarii, kraju należącym do Wspólnoty, na rozpoczęcie działalności potrzeba będzie tylko czterech procedur i 18 dni. Dla porządku warto dodać, że na Węgrzech to również cztery procedury, a rozpoczynamy działalność już po... czterech dniach.

Czy takie porównywanie ma jednak sens? Proces benchmarkingu jest jednym z podstawowych narzędzi przy wszelkiego rodzaju procesach optymalizacji. Oczywiście, należałoby porównywać zbliżone do siebie organizacje, ale w tym przypadku regres Polski jest zauważalny gołym okiem.

Czy może być gorzej? Ależ oczywiście, szczególnie jeżeli rozpoczęcie działalności wiązać się będzie z budową własnej nieruchomości. W tej mierze również udało nam się przesunąć w dół tabeli i przenieść ze 157. pozycji na miejsce 164. (sic!).

Wedle autorów raportu wybudowanie magazynu w Polsce wymaga przejścia 30 procedur i zajmuje średnio 308 dni. Dla porównania w Czechach jest to średnio dwa razy mniej. Podobnie ma się kwestia z przeniesieniem prawa własności nieruchomości – sześć różnych procedur i średnio 197 dni (dla porównania w Bułgarii 15 dni, a na Węgrzech pięć).

Jeśli przedsiębiorca, który zapoznał się z opracowaniem IFS, przebrnął szczęśliwie przez rejestrację działalności gospodarczej, kupił i wpisał do księgi wieczystej nieruchomość oraz uzyskał zezwolenie budowlane, to musi bardzo uważać, jaki kontrakt i z kim podpisze na budowę wspomnianego wyżej magazynku.

Jeżeli wybór kontrahenta będzie kiepski, a rezultat jego prac równie nieudany, to dochodzenie swoich racji w sądzie może wymagać przejścia przez 38 kroków proceduralnych i trwać około 830 dni, do momentu wyegzekwowania orzeczenia sądowego zasądzającego ewentualne odszkodowanie. Gdyby w międzyczasie taki wykonawca zbankrutował, to w takim przypadku już średnio po trzech latach (i tu nie odbiegamy zbytnio od naszych sąsiadów) z każdej złotówki długu do odzyskania możemy otrzymać około 30 groszy.

Z innych ciekawych indeksów należy wspomnieć o bardzo dobrej sytuacji w kwestii procedur finansowych. 15. pozycja w rankingu potwierdza sukces, jakim zakończyła się transformacja polskiego sektora finansowego. Tym bardziej jednak uwypukliła stagnację lub wręcz regres w innych obszarach.

[srodtytul]Oczekiwania inwestorów[/srodtytul]

Jeżeli pokusić się o podsumowanie rankingu IBRD, to nie będzie ono ani odkrywcze, ani optymistyczne. Problemy w zasadzie się nie zmieniły. Potrafimy je zidentyfikować, ale ich rozwiązanie nie może ograniczyć się wyłącznie do elementów prawnych. Oczywiście elementów tych ignorować nie wolno i zmiany w prawie, szczególnie w obrębie inwestowania w infrastrukturę, są konieczne.

Tu zresztą ostatnio również dzieje się sporo dobrego, wystarczy wymienić uchwaloną niedawno przez Sejm ustawę mającą wspierać, a nade wszystko ułatwiać inwestycje w obszarze telekomunikacji. To jednak nie wszystko.

Powszechne zastosowanie skutecznych i zintegrowanych (nie tylko w znaczeniu czysto technicznym, ale także w znaczeniu połączenia poszczególnych organów administracyjnych i samorządowych stanowiących część danego procesu) systemów informatycznych jest elementem absolutnie krytycznym dla zmniejszenia czasu oczekiwania na różnego rodzaju wpisy do i wypisy z rejestrów, niezależnie, czy będą to rejestry handlowe, czy rejestr gruntów, czy rejestr nieruchomości. Jeżeli chodzi o tzw. e-readiness (kolejny indeks publikowany wspólnie przez „The Economist” i IBM), to i tu jednak pozycja Polski znajduje się raczej w dolnej połówce stawki, za Węgrami, Słowacją i Czechami, żeby wymienić tylko najbliższych sąsiadów.

Skoro sytuacja wygląda tak źle, to dlaczego w oczach potencjalnych inwestorów jest tak dobrze? Może dlatego, że większość z nich zwraca uwagę przede wszystkim na dostęp do nowych rynków zbytu. Tak odpowiedziało 63 na 100 pytanych przez AT Kearney szefów firm. Obniżka kosztów znalazła się na czwartej pozycji (24 proc.), a finansowe subsydia oraz zwolnienia podatkowe, które zwykło się uważać za tradycyjne magnesy dla inwestorów, znalazły się na szóstej i siódmej pozycji (odpowiednio 10 proc. i 9 proc. respondentów).

[srodtytul]Wykorzystać szansę teraz[/srodtytul]

Należy jednak pamiętać, że rynków stwarzających podobne perspektywy nie trzeba szukać daleko, a przeniesienie centrum usług wspólnych czy montowni takiego czy innego producenta nie jest procesem logistycznie skomplikowanym i może zająć mniej czasu niż uzyskanie zezwolenia na budowę.

Oczywiście należy się cieszyć, kiedy Prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych mówi, że mamy kolejkę 200 inwestorów zainteresowanych tym, aby ulokować swój biznes w Polsce. Kiedy jednak z tymi inwestorami porozmawiać trochę dłużej, można się dość szybko przekonać, jak sprawne, myślące globalnie firmy reprezentują. Sprawne i podejmujące szybkie decyzje. Jak powiedział kiedyś John Kennedy, nieprzyjemne prawdy są zawsze lepsze od przyjemnych złudzeń.

A prawda jest taka, że zarówno jakość przepisów prawa mających ułatwiać i upraszczać procedury związane z podejmowaniem działalności gospodarczej oraz prowadzeniem procesu inwestycyjnego, jak i jakość, z jaką przepisy te są wprowadzane w życie, w żaden sposób nie sytuują nas w czołówce europejskiej. Ba, wyprzedziły nas w tej mierze kraje, które wstępowały do Unii Europejskiej kilka lat po nas.

Warto się nad tym pochylić teraz, kiedy po bardzo dobrym – na tle reszty regionu i całej Europy – dla naszej gospodarki ubiegłym roku o Polsce znów mówi się w superlatywach, a inwestorzy czekają grzecznie w kolejkach. Kiedy okaże się, że inne kraje regionu zapewniają podobne benefity przy mniejszych kosztach administracyjnych, na pochylanie takie będzie już za późno. Jesteśmy krajem dużym jak na warunki europejskie. Ważne jednak, abyśmy byli także krajem szybkim.

[i]Autor jest partnerem w warszawskim biurze CMS (dawniej CMS Cameron McKenna)[/i]

Klaus Schwab – twórca i animator światowych spotkań w Davos – powiedział kiedyś, że obserwujemy właśnie proces przechodzenia od świata, w którym duzi zjadają małych, do świata, w którym szybcy zjadają wolnych. Czas staje się elementem kluczowym wszędzie tam, gdzie liczy się pieniądze. Czas, w jakim jesteśmy w stanie podjąć określoną działalność, w jakim nasza inwestycja może się zwrócić oraz czas, w jakim możemy tę działalność zlikwidować albo przenieść.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy