Pod koniec stycznia wskazany przez Prokom, akcjonariusza Petrolinvestu, podmiot kupił 1,8 mln nowych akcji tej spółki poszukiwawczej. Za każdą zapłacił 10 zł, tyle wynosi bowiem wartość nominalna tych akcji i nowe papiery nie mogą być sprzedawane taniej. Tymczasem giełdowy kurs Petrolinvestu był w tym okresie niższy niż 6 zł.

Nie minęło kilka dni i spółka podała komunikat prasowy o postępie prac na złożach naftowych w Kazachstanie, gdzie od kilku lat poszukuje ropy oraz gazu. Kurs spółki wystrzelił. 1 lutego na zamknięciu notowań na GPW za akcje Petrolinvestu płacono po 10 zł, co oznaczało wzrost o prawie 90 proc. Kolejnego dnia przed południem kurs poszybował do rekordowego poziomu 13 zł, czyli jeszcze o 37 proc. w górę. W ciągu trzech pierwszych godzin handlu na GPW obroty tymi papierami sięgnęły aż 123 mln zł. Żadna inna firma nie była aż tak popularna wśród inwestorów. Obroty akcjami KGHM (druga co do popularności spółka) wynosiły w tym momencie tylko 90 mln zł.

Czy nieznany z nazwy inwestor, który w styczniu kupił nowe akcje Petrolinvestu, skorzystał z okazji i sprzedał je z kilkudziesięcioprocentowym zyskiem? Tomasz Tarnowski, rzecznik prasowy spółki, zapewnia, że nie ma ona żadnych informacji na ten temat. Petrolinvest nie wie nawet, kim jest ten wskazany przez Prokom podmiot finansujący. Nie wie także, czy to on w pierwszych dniach lutego sprzedawał akcje.

Odpowiedź na te pytanie zna za to najpewniej Komisja Nadzoru Finansowego. – Śledzimy oczywiście tę sprawę – powiedział "Rz" Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy KNF. Dodał, że komisja ma już informacje, kto handlował akcjami Petrolinvestu przed i po ujawnieniu przez nią informacji o postępie prac w Kazachstanie. – Sprawa jest rozwojowa – podsumował Dajnowicz.

Od kilku dni akcje Petrolinvestu wyraźnie tanieją. Wczoraj na zamknięciu notowań na GPW kurs spółki kontrolowanej przez Ryszarda Krauzego spadł o kolejnych 8,33 proc., do 6,16 zł. Obroty wyniosły 13,5 mln zł.