Mijający tydzień był dla tokijskiej giełdy i tak już najgorszym od lipca zeszłego roku. Nikkei 225 stracił 4,1 proc., głównie z powodu wojny w Libii.
Trzęsienie ziemi w Japonii dodaje kolejny element niepewności na rynkach, które już i tak zostały poszkodowane w wyniku niepokojów na Bliskim Wschodzie oraz w strefie euro – twierdzi Kang Shin Woo, dyrektor w funduszu Korea Investment Management.
– To najgorsza wiadomość, jaka mogła przyjść w najgorszym momencie – komentuje katastrofę Nouriel Roubini, ekonomista, który przewidział obecny kryzys.
Jen początkowo osłabiał się wobec dolara oraz innych głównych światowych walut, później zaczął jednak odrabiać straty. Wiele europejskich indeksów giełdowych traciło w ciągu dnia, w następstwie katastrofy, po około 1 proc. Spadały akcje ubezpieczycieli. Np. papiery Swiss Re traciły w Zurychu o nawet 8,6 proc. Na pewno katastrofa będzie obciążeniem dla ubezpieczycieli. Jak wielkim? Tego jeszcze nikt nie wie. Straty spowodowane kataklizmem będą przecież szacowane jeszcze przez wiele tygodni. Trzęsienie w Kobe kosztowało sektor ubezpieczeniowy blisko 3,5 mld dol. Huragan Katrina już jednak 71 mld dol. Wiele firm z branży musiało jednak już ponieść koszty innych katastrof naturalnych, np. powodzi stulecia w Australii.
Odbudowa zniszczeń po trzęsieniu ziemi i tsunami stanowi jednak dobrą perspektywę dla firm budowlanych. Spośród spółek notowanych na giełdzie w Tokio tracili oni w piątek najmniej. Niektóre z nich mocno zyskiwały, np. w ciągu kilku minut, po tym jak na giełdę doszły informacje o trzęsieniu ziemi, kurs spółki budowlanej Fukuda Corp. (działającej na poszkodowanych kataklizmem terenach) skoczył aż o 30 proc. Analitycy wskazują, że początkowo katastrofa osłabi japońską gospodarkę, później jednak odbudowa zniszczeń doprowadzi do ożywienia aktywności gospodarczej.