Transakcję sfinalizowano we wtorek rano. Microsoft zapłaci za wywodzącą się ze Skandynawii spółkę 8,5 mld dol. w gotówce. To największe przejęcie w historii giganta z Redmond a amerykańskim stanie Waszyngton.
Skype
to największy w sieci dostawca usług komunikacyjnych: rozmów tekstowych, głosowych i wideo. Liczba jego zarejestrowanych użytkowników to ponad 660 mln. Przejmując spółkę Microsoft najprawdopodobniej pokrzyżował szyki Facebook'owi. Według części komentatorów, największy serwis społecznościowy chce rozwijać funkcje komunikacyjne wbudowane w serwis, które dziś ograniczają się rozmów tekstowych. Facebook nigdy jednak oficjalnie nie potwierdził zainteresowania Skype.
Zakup ma pomóc Microsoftowi zmniejszyć lukę, jaka dzieli go od Google, lidera internetowego rynku reklamowego. – To, czy zakup Skype rozwiąże wszystkie problemy, dopiero się okaże – powiedział Mason Bajej, dyrektor spółki konsultingowej Mason India, specjalizującej się w branży telekomunikacyjnej.
Póki co, Skype nie wydaje się wnosić do Microsoftu znaczącej wartości dodanej. Dział usług sieciowych giganta, do którego będzie się teraz zaliczał Skype, co kwartał przynosi setki milionów dolarów strat. W zakończonym w kwietniu kwartale fiskalnym firmy było to 726 mln. dolarów. Trzy miesiące wcześniej – 550 mln. Tymczasem Skype, choć może pochwalić się imponującą, porównywalną tylko z Facebookiem, bazą zarejestrowanych użytkowników, generuje straty. W 2010 r. wyniosły one 7 mln dol. przy przychodach 860 mln dol. Na korzystanie z płatnych usług dodanych Skype w 2010 r. decydowało się tylko 8,8 mln użytkowników. Reszta z ponad 660 mln wybiera darmowe, podstawowe narzędzia komunikacyjne (tekstowe, wideo i audio), łączące użytkowników używających Skype za pośrednictwem komputerów osobistych. W jaki sposób Skype miałby zwiększyć przychody Microsoftu z reklam online, nie jest jasne.