Zanim zezwolił na wznowienie dostaw, Dmitrij Miedwiediew porozmawiał z wicepremierem Igorem Sieczinem odpowiedzialnym w rządzie za sektor energetyczny i paliwowy.
Roczne zapotrzebowanie Białorusi na energię to ok. 30 mld kWh. Z tego ponad 10 proc. importuje z Rosji (koncern Inter RAO JES) a kolejne prawie 10 proc. - z Ukrainy. Choć Mińsk chwali się, że miejscowe elektrownie są w stanie same wyprodukować ponad 40 mld kWh to tajemnicą poliszynela pozostaje iż białoruskie elektrownie są przestarzałe a prąd z nich drogi. Dlatego bardziej opłaca się import od sąsiadów. Pod warunkiem, że się za niego płaci.
Od maja ukraińskie firmy (Ukrinterenergo i Wastokenergo) wstrzymały dostawy, bo Białorusini przestali za prąd płacić. W czerwcu zrobili to także Rosjanie.
Dziś jak pisze agencja rządowa Belta, prąd z Ukrainy znów płynie, bo Mińsk zapłacił „ok.70 proc.długu". W piątek Białoruś po kilku dniach słownych przepychanek, spłacił w końcu rosnący od marca dług za rosyjski prąd (ok.50 mln dol.).