- Jeśli ceny ropy będą zbyt wysokie sądzimy, że Międzynarodowa Agencja Energetyczna zainterweniuje na rynku zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych – napisali analitycy Barclays w oświadczeniu.
Ropa Brent w dostawach na grudzień kosztowała dziś 117 dolarów za baryłkę, a więc o 4 dolary więcej niż 22 czerwca – dzień przed tym jak MAE ogłosiła swój plan ostatniej interwencji.
Agencja podjęła wówczas decyzję, że kraje związane z MAE sprzedadzą część swoich zapasów – w sumie 60 mln baryłek ropy w ciągu miesiąca.
Decyzja podyktowała była dużą zwyżką ceny ropy naftowej po wybuchu konfliktu w Libii, którego efektem było wstrzymanie produckji surowca na Libijskich polach naftowych i co za tym idzie zmniejszona podaż na globalnym rynku.
Na taką formę interwencji na rynku naftowym agencja zdecydowała się po raz trzeci w swojej 37-letniej historii, by uspokoić sytuację, doprowadzić do spadku notowań. MAE postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce po tym, jak sesja OPEC w Wiedniu nie przyniosła oczekiwanego przez ekspertów porozumienia o zwiększeniu limitów wydobycia surowca, a ceny ciągle utrzymywały się powyżej 110 dolarów za baryłkę Brent.