Frank był wczoraj rano silniejszy o 0,9 proc. względem euro i 0,5 proc. względem dolara. Ponownie zaczął się też umacniać wobec złotego – kurs wynosił już 3,81 zł i był o ponad 3 gr wyższy niż w piątek.
Wysoki kurs franka cieszy spekulantów, którzy kupują tę walutę, obawiając się bankructwa Grecji i nasilenia kryzysu w strefie euro. Ale dla proeksportowej szwajcarskiej gospodarki może być on zgubny. – Jeśli władze chcą uniknąć dewastującego wpływu silnej waluty, będą musiały interweniować jeszcze więcej, a może i zdecydować się na politykę docelowego kursu walutowego – wskazał Jim O'Neill, szef rady Goldman Sachs Asset Management.
Wprowadzenie polityki celu kursowego biorą pod uwagę także lokalni bankowcy. – Wyznaczenie stałego kursu wymiany może być rozwiązaniem w wyjątkowej sytuacji – stwierdził Patrick Odier, szef Szwajcarskiego Stowarzyszenia Bankierów.
Euro kosztowało wczoraj już tylko nieco powyżej 1,1 franka, a rekord padł 9 sierpnia, kiedy kurs był bardzo bliski parytetu. Gdyby bank centralny rzeczywiście zdecydował się na politykę docelowego kursu, jak wskazują ekonomiści, powinien go wyznaczyć na sporo niższym poziomie – wcześniej spekulowano, że mogłoby to być 1,25 lub nawet 1,4 franka za euro – gdyż tylko wtedy byłoby to opłacalne dla szwajcarskiej gospodarki i jej eksporterów.
Ostatnio SNB próbował osłabiać franka na różne sposoby. W przeszłości czynił tak wielokrotnie, ale było to dla niego kosztowne – w zeszłym roku stracił 21 mld dol.