Eurogeddon

Znany felietonista „Financial Timesa" Martin Wolf napisał dwa dni temu artykuł pt. „Nie wolno pozwolić, aby Rzym spłonął".

Publikacja: 18.11.2011 01:14

W artykule cytuje szacunki mówiące, że rząd Maria Montiego musi ograniczyć deficyt budżetowy o ponad 5 procent PKB, aby ustabilizować dług publiczny i zatrzymać wzrost oprocentowania (spadek cen) włoskich obligacji. A ponieważ program oszczędnościowy w takiej skali wywoła recesję, zakładane oszczędności muszą być jeszcze większe, pewnie około 7 procent PKB.

Jeżeli Monti odważy się przedstawić taki program oszczędnościowy, to wtedy Rzym zapłonie, ale ogniem podpalanych samochodów, i zadudni odgłosem setek tysięcy nóg demonstrantów. Wolf zdaje sobie sprawę, że własnymi siłami Włochy się z tego bagna finansowego nie wyciągną, więc wzywa na pomoc Niemcy i Europejski Bank Centralny, żeby zagwarantować długi Włoch lub je po prostu skupić, oczywiście kosztem podatników niemieckich. Oczywiście w imię jedności Europy.

Kilka miesięcy temu pisałem, że upadek Rzymu po raz kolejny zakończy pewną epokę i rozpocznie następną, o wiele bardziej mroczną. Tylko ja uważam, że Rzym już zaczął płonąć i zastanawiam się, co będzie można zrobić, gdy na rynkach wybuchnie panika. Wolf ciągle się łudzi, że pożar Rzymu można ugasić. Ale nie dostrzega, że ogień podłożyła grupa szalonych Neronów, którzy natchnieni płomieniem nadchodzącej tragedii tworzą garbatą poezję unijnych sześciopaków.

Inny znany felietonista, laureat Nagrody Nobla, ekonomista Paul Krugman napisał krótki felieton w „New York Timesie" pt. „Eurogeddon". Ten felieton zawiera wykres różnicy oprocentowania obligacji francuskich i niemieckich, który właśnie eksplodował. Pod rysunkiem jest jedno zdanie: „EBC albo krach, wygląda na krach". Krugman od dłuższego czasu rekomenduje, aby Super Mario, czyli ten drugi Mario, Draghi, szef EBC, wytoczył bazookę, odpalił salwę z pieniędzy i przegonił kryzys.

Ale czy to wystarczy, skoro wszyscy chcą sprzedać włoskie obligacje, to czy jeden kupujący, nawet tak potężny jak EBC, wystarczy. A zresztą Francja już się zaraziła grecką grypą od Włoch, więc jak potężna powinna być bazooka? Poza tym pozostaje pytanie, czy Niemcy się na to zgodzą. Nie zgodzą się, powiedzą, że wspólny rynek jest ważniejszy od wspólnej waluty, i zaryglują kasę z gotowizną. Jedyną nadzieją na utrzymanie strefy euro w obecnym kształcie jest wprowadzenie nowego euro, o czym pisałem już na tych łamach. Ale politycy unijni zrozumieją to, dopiero gdy będzie za późno.

W filmie „Armageddon", z którego zapożyczyłem, za Krugmanem, tytuł tego felietonu, kataklizm zostaje zażegnany. Bruce Willis odpala ładunek i nadlatująca asteroida wielkości Teksasu, która ma zniszczyć Ziemię, rozpada się na kawałki. W ostatniej chwili, żeby widzowie przeżyli większe emocje i zjedli więcej popcornu z olbrzymią marżą. Teraz zbliża się finansowy Eurogeddon, 2-bilionowa asteroida wielkości Rzymu może zniszczyć europejski system finansowy i pozbawić miliony ludzi znacznej części oszczędności. Ale to nie jest film. To się dzieje w rzeczywistości, na naszych oczach. Czy w ostatniej chwili znajdzie się realny Bruce Willis, który ocali unijne finanse? Oczywiście osoby wychowane na hollywoodzkich megaprodukcjach mogą żywić taką nadzieję. Ale bezpieczniej jest założyć, że Eurogeddon może się zdarzyć, i przygotować się na uderzenie asteroidy o średnicy Grande Raccordo.

Przeciętny zjadacz chleba z mrożonego ciasta pewno niewiele z tego rozumie, a jak zrozumie, to pobiegnie do banku po swoje pieniądze. Tylko wtedy pobiegną wszyscy, więc niewielu dostanie. A chodzi o rzecz ulotną, ponadczasową, która była fundamentem bankowości przez stulecia. O zaufanie. Przez lata ludzie zanosili pieniądze do banków, bo mieli zaufanie, że te pieniądze w bankach są bezpieczne. Że nawet jak bank poniesie straty na pewnej ilości kredytów (co jest naturalne), to będzie miał dość kapitału, żeby je pokryć. Żeby to zaufanie podtrzymać, banki zawsze inwestowały część pieniędzy w bezpieczne obligacje rządowe, które były traktowane jako lokaty bez ryzyka. Nagle się okazuje, że obligacje wszystkich krajów poza Niemcami są ryzykowne, a obligacje krajów południa Europy wręcz parzą w wypielęgnowane ręce z odciskiem od myszy na palcu wskazującym. I banki straciły zaufanie swoich klientów.

W Grecji mamy masowe wycofywanie depozytów z banków, w innych krajach na razie duzi inwestorzy instytucjonalni ograniczają swoje lokaty, „Financial Times" nazwał to niedawno repatriacją środków. Kryzysy bankowe były, są i będą. Czasami bywają bardzo kosztowne, czasami mniej. Ten, który nadchodzi, ma szansę wpisać się do Księgi rekordów Guinnessa.

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula

W artykule cytuje szacunki mówiące, że rząd Maria Montiego musi ograniczyć deficyt budżetowy o ponad 5 procent PKB, aby ustabilizować dług publiczny i zatrzymać wzrost oprocentowania (spadek cen) włoskich obligacji. A ponieważ program oszczędnościowy w takiej skali wywoła recesję, zakładane oszczędności muszą być jeszcze większe, pewnie około 7 procent PKB.

Jeżeli Monti odważy się przedstawić taki program oszczędnościowy, to wtedy Rzym zapłonie, ale ogniem podpalanych samochodów, i zadudni odgłosem setek tysięcy nóg demonstrantów. Wolf zdaje sobie sprawę, że własnymi siłami Włochy się z tego bagna finansowego nie wyciągną, więc wzywa na pomoc Niemcy i Europejski Bank Centralny, żeby zagwarantować długi Włoch lub je po prostu skupić, oczywiście kosztem podatników niemieckich. Oczywiście w imię jedności Europy.

Pozostało 81% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy