Rz: Kiedy zaczął pan budować kolekcję?
Krzysztof Musiał:
Zawsze interesowałem się sztuką. Przyjeżdżając do kraju, kupowałem pojedyncze obrazy. Wrażliwość na sztukę wyniosłem z domu, gdzie, w takiej czy innej formie, zawsze była ona obecna. Mój ojciec był skrzypkiem. Od początku lat 90. zacząłem budować kolekcję, która szybko przestała mieścić się na ścianach mojego domu. Zadałem sobie wówczas pytanie: jeśli mam dalej kupować, to po co? I tak powstała koncepcja, by stworzyć reprezentatywny zbiór sztuki polskiej XIX i XX wieku.
Nieżyjący już wybitny kolekcjoner, doktor Lech Siuda, uważał, że kontakt ze sztuką to sprawa intymna. Nie lubił muzeów, z którymi nierzadko skutecznie konkurował.
Ja rozwijałem się razem z moją kolekcją. Najpierw cieszyła mnie możliwość oglądania ulubionych dzieł we własnym domu. Potem zrozumiałem, jak wielką radość daje mi dzielenie się zbiorami z innymi miłośnikami sztuki. Mam kilka znakomitych prac z kolekcji doktora Siudy. Szczególnie cenię „Kobietę z bukietem kwiatów" Artura Nacht-Samborskiego. Obraz ten kupiłem na aukcji po długiej walce, ustanawiając rekord cenowy za pracę tego twórcy. Nie chcę jednak sam cieszyć się tym dziełem w zaciszu czterech ścian. Każdą pracę z mojej kolekcji, liczącej już ponad 1000 obiektów, jestem skłonny wypożyczyć do ekspozycji muzealnej.