Zabytkowe polskie radioodbiorniki

- Antykwariusze boją się przyjmować radia, bo nie znają się na nich - mówi Maurycy Bryx, kolekcjoner zabytków polskiej radiofonii

Publikacja: 30.08.2012 01:20

Rz.: Pana kolekcję lub jej fragmenty prezentowano na kilku wystawach.

Maurycy Bryx:

W latach 2004 - 2007 prawie cała kolekcja wystawiana była w siedzibie Polskiego Radia Koszalin. Radia z mojego zbioru były na słynnej wystawie „Dwudziestolecie. Oblicza Nowoczesności" w Zamku Królewskim w Warszawie, a także w muzeach narodowych Warszawy i Krakowa na wystawach dorobku polskiego wzornictwa przemysłowego. W  grudniu 2009 r. zaproponowałem zorganizowanie w Muzeum Techniki w Warszawie wystawy z okazji 85. rocznicy rejestracji pierwszego polskiego abonenta radiowego. Co ciekawe, było to przed wyemitowaniem pierwszego sygnału radiowego w Polsce w lutym 1925 r.

Jaki jest program pana kolekcji?

Zbieram tylko polskie konstrukcje przede wszystkim z lat 20., czyli z początków radiotechniki. Mieliśmy wtedy doskonałych inżynierów i techników, oryginalne konstrukcje i przemysł radiotechniczny na europejskim poziomie. Z tych lat mam w kolekcji również obce wyroby, najczęściej firm niemieckich i angielskich, które były dla naszych konkurencją, ale również wzorem. W zbiorze jest około setki zabytków.

Ma pan przedwojenny polski radioodbiornik turystyczny na baterię.

To unikat. Proszę spojrzeć, mieści się  w skórzanym futerale, przypomina niewielki aparat fotograficzny. Ma dwie lampy i osiem płaskich baterii. Gdy się wyczerpały, radio nie potrzebowało zasilania, zmieniało się w detektor. Odbiór był nadal możliwy pod warunkiem, że rozciągnięto antenę na ok. 30 - 40 metrów. Odbiór był możliwy tylko przez słuchawki.

Podobno w kraju zachowały się dwa egzemplarze tego zabytku. A może się mylę? Może ktoś z czytelników "Rzeczpospolitej" ma taki odbiornik? Jeden znajduje się w zbiorach Polskiego Radia, drugi mam ja. Ta polska konstrukcja pochodzi z 1933 r. Jest dowodem szybkiego rozwoju radiotechniki.

Dlaczego zachowały się tylko dwa egzemplarze?

W czasie okupacji niemieckiej odbiorniki należące do Polaków były rekwirowane pod groźbą surowych kar. Istniejące dziś zabytki  przechowano z narażeniem życia. Po II wojnie najczęściej wyrzucano je, bo były duże i archaiczne pod względem technicznym.

Przed wojną rozwój krajowej myśli technicznej był tak szybki, że niemal z miesiąca na miesiąc model stawał się przestarzały, ponieważ pojawiały się nowe rozwiązania. Wcześniejsze modele rozbierano na części lub próbowano przerabiać, przez co traciły kolekcjonerską wartość.

5 tys. zł

kosztuje  przedwojenne radio Gloria

Przeżył pan wiele kolekcjonerskich przygód.

Za 40 zł kupiłem na jarmarku perskim na Kole fotografię z początków okupacji niemieckiej. Przedstawia setki radioodbiorników zwalonych prawie po sufit w jednym z warszawskich urzędów pocztowych. To były radia zarekwirowane  Polakom w 1939 r. Wstrząsające zdjęcie. Znane są dokumenty niemieckie dotyczące obowiązku zdawania radioodbiorników. Natomiast nie było fotografii i ja ją znalazłem w pięknym albumie z setkami innych zdjęć. Nie było mnie stać na zakup całości. Udało mi się kupić jedno zdjęcie.

Kiedy zaczął pan zbierać?

W 1980 r. zacząłem pracę w instytucie naukowo-badawczym w dziedzinie elektroniki i automatyki. Poznałem tam przedwojennego inżyniera. Od niego dowiedziałem się, że już przed wojną mieliśmy dobrze rozwiniętą radiotechnikę i własne konstrukcje. W tamtych czasach nie było publikacji na ten temat. Panowała opinia, że Polska międzywojenna była krajem rolniczym pozbawionym nowoczesnego przemysłu.

Jaki ciekawy zabytek można kupić na krajowym rynku?

Na przykład popularny odbiornik Allegro z wileńskiej fabryki Elektrit. Była to tak udana konstrukcja z 1938 r., że przetrwała długo po wojnie. Radio to wcale nie było gorsze od powojennych Pionierów! Po wkroczeniu armii radzieckiej do Wilna w 1939 r. fabrykę przeniesiono do Mińska na Białorusi i tam ponownie uruchomiono produkcję. Tak zakończyła się historia jednej z najnowocześniejszych fabryk radiotechnicznych międzywojennej Polski.

Parę lat temu polskie przedwojenne odbiorniki radiowe były droższe niż teraz. Cena oryginalnego modelu firmy Elektrit, Herolda czy Glorii,  może dochodzić do ok. 5 tys. zł. Oryginalny model to taki z zachowaną skalą, płótnem głośnikowym, gałkami, wnętrzem z oryginalnymi lampami.

Czy jest coś tańszego dla kolekcjonera-debiutanta?

Powojenne odbiorniki Pionier, które mają wiele wariantów konstrukcyjnych. Pierwszy tranzystorowy odbiornik Eltra zaczęto montować w 1957 r. Dziś kosztuje od ok. 600 zł do 1 tys. zł. Również Kolibry są wdzięcznym tematem kolekcjonerskim. Ich ceny  zaczynają się od ok. 40 zł.

Po wojnie popularne były Szarotki.

Był to pierwszy polski powojenny odbiornik turystyczny. Szarotka powstała na licencji  Siemensa. Produkowana była  w wielu kolorach, np. kremowym, czerwonym, perłowym. Na pchlim targu można ją kupić za ok. 60 zł - 300 zł.

Antykwariaty nie sprzedają radioodbiorników.

Antykwariusze boją się przyjmować radia, bo nie znają się na nich. Łatwiej handlować np. porcelaną lub numizmatami, bo są katalogi, wystawy, monografie. Natomiast nie ma naukowych źródeł na temat zabytków radiotechniki.

Na co zwracać uwagę przy zakupie?

Można poprosić o pomoc doświadczonego kolekcjonera lub samemu głębiej zainteresować się tą dziedziną. Są na rynku książki napisane przez kolekcjonerów, zarysy historyczne polskich firm i ich wyrobów.

Czy istnieją kluby kolekcjonerów?

Jest np. Towarzystwo Trioda (www.trioda.com). 21 października na kolekcjonerskim spotkaniu wygłoszę tam odczyt o warszawskiej firmie radiotechnicznej Natawis.

Kto wykonuje przeglądy techniczne takich radioodbiorników?

Tylko sami kolekcjonerzy. Współcześni elektronicy nie znają techniki lampowej, nie mają też oryginalnych części.

Ma pan własną dwujęzyczną stronę (www.historiaradia.neostrada.pl). Są tam ilustracje i wyczerpujące naukowe opisy. Obok zdjęć radioodbiorników podaje pan przedwojenne ceny.

Sygnalizuję tam, jakich zabytków szukam do kolekcji i co mam na wymianę.

Dzięki stronie upowszechnił pan na świecie dramatyczne dzieje polskiej radiofonii w czasie okupacji niemieckiej.

Podstawowym źródłem informacji dla europejskich kolekcjonerów zabytków radiotechniki jest strona szwajcarskiego zbieracza Ernsta Erb (www.radiomuseum.org). Poprosił on o zgodę na przedrukowanie mojego tekstu o dziejach radiofonii w Polsce okupowanej przez Niemców. Dla światowych, a zwłaszcza niemieckich kolekcjonerów, jak komentowali,  historia ta  była odkryciem. Ilustracją są unikatowe zdjęcia i dokumenty, które przez lata kupowałem na aukcjach w Niemczech, USA lub na krajowych jarmarkach staroci.

Czy zabytki radiotechniki eksponowane są w krajowych muzeach?

Nie. Ideałem byłoby, gdyby powstało muzeum eksponujące na stałej wystawie radia, które dziś są własnością prywatnych kolekcjonerów (takich poważnych jest kilkunastu). Rodziny dziedziczą zabytki i nie wiedzą co z nimi robić. Dlatego nierzadko są one niszczone. Nie ma gdzie tego sprzedać, bo rynek jest niszowy. Kolekcjonerzy mają oryginalne dokumenty, które warte są ochrony. Cenna jest też ich wiedza o sukcesach gospodarczych polskiego przemysłu.

Czy ma pan pierwszy polski telewizor?

Wystartowałem na aukcji w Londynie. Chciałem kupić odbiornik telewizyjny Marconiego z 1938 r., bo ten model prawdopodobnie był w Polsce testowany przed wojną. Licytujących przebił Amerykanin z Teksasu. Zapłacił ponad 1,2 tys. dolarów.

Ale ma pan telewizor Wisła?

Też nie! Wychowałem się przy tym telewizorze, ponieważ był on w domu już przed moimi narodzinami. Ojciec był dziennikarzem.  Kupił Wisłę na talon wylosowany w redakcji.

- rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

Rz.: Pana kolekcję lub jej fragmenty prezentowano na kilku wystawach.

Maurycy Bryx:

Pozostało 99% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy