Przetarg na 1800 MHz w 2007 r. Jakieś firmy złożyły ofertę, jakieś wygrały przetarg, jakieś opłaciły częstotliwości zgodnie z deklaracją. Jakieś inne firmy przejęły te firmy. Teraz te firmy wykorzystują wylicytowane częstoliwości do świadczenia usług abonentom. Jak dla mnie unieważnienie przetargu z 2007 r. nie będzie z korzyścią dla szeroko rozumianego rynku telekomunikacyjnego. Jak dla mnie z zachowania status quo zmaksymalizowane zostaną korzyści społeczne. OK, rozumiem, że niektórzy czują się pokrzywdzeni, ale ich krzywda nie jest krzywdą całego rynku. Ani społeczeństwa.
To credo musiałem kilka razy przedstawić w ramach dyskusji przed i po pisaniu wspomnianego tekstu. I chciałem je przedstawić jeszcze raz. W ramach komentarza, bo w ramach tekstu raczej nie wolno. Tekst nie przedstawia opinii. Ma przedstawiać fakty.
Nie dla wszystkich fakty są najważniejsze. Nasłuchałem się z różnych stron na temat etyki, logiki, praworządności, konstytucji, dobrej woli, złej woli... Usłyszałem też oczywiście to i owo na temat obowiązków dziennikarskich, na temat których w tego typu sprawach wielu ma zawsze wiele do powiedzenia (często oznacza to potakiwanie stronie, która poucza dziennikarza).
No i po co tak komplikować proste sprawy? Przecież chodzi o pieniądze. Po co przekonywać dziennikarza? Wystarczy przekonać sąd. On wyrokuje. Dziennikarz może mieć tylko opinię. Moja, jak wyżej.
Czekam na wyroki sądu i uchwały parlamentu. One rozstrzygną.