Prof. Andrzej K. Koźmiński o swojej kolekcji sztuki

Rozmowa z profesorem Andrzejem K. Koźmińskim o pasji kolekcjonerskiej, ulubionych dziełach i stylu życia zamożnych ludzi

Publikacja: 20.12.2012 00:24

Prof. dr hab. Andrzej K. Koźmiński, ekonomista i specjalista nauk zarządzania. Prezydent Akademii Le

Prof. dr hab. Andrzej K. Koźmiński, ekonomista i specjalista nauk zarządzania. Prezydent Akademii Leona Koźmińskiego. Członek Korespondent PAN

Foto: Rzeczpospolita

Zastałem pana profesora podczas zmiany wystroju służbowego gabinetu. Powiesił pan obraz przedstawiający dyrygenta...

Andrzej K. Koźmiński: Obraz ten ma ciekawą kompozycję i kolorystykę. Chciałbym, żeby stał się inspiracją do dyskusji na temat przywództwa. Dyrygent we fraku kieruje orkiestrą złożoną z kozich szkieletów. Widzimy podporządkowanie sobie podwładnych, nawet pewną dozę pogardy wobec nich. Malarz metaforycznie pokazał przywódcę. Autorem obrazu jest Toni Casalonga. Chciałem ten obraz wypożyczyć lub kupić. Rodzina artysty przysłała mi zdjęcie. Kazałem je wydrukować na płótnie w naturalnych rozmiarach.

Skontrastuję ten obraz z wersją „Ostatniej wieczerzy", którą mam w zbiorach. Widać tam Chrystusa w otoczeniu uczniów. Postacią dominującą jest Judasz. Na obrazach widzimy dwa zupełnie różne podejścia do przywództwa. Mam nadzieję, że wyniknie z tego ciekawa dyskusja.

Sztuka ma być inspiracją dla nauki.

Istotą przywództwa jest zdolność do tworzenia oryginalnych wizji. Przywódca musi mieć bogatą wyobraźnię i niczym nieograniczone skojarzenia, tak jak artysta. Przywódców, którzy są tylko wąskimi technokratami, nazywam wyrobnikami laptopa. Tacy dochodzą tylko do średnich szczebli w zawodzie. Wielcy przywódcy z reguły inspirują się sztuką. Wielu z nich ma hobby artystyczne. Stale poszerzają swoją wyobraźnię. Na przykład prezes jednego z największych przedsiębiorstw finansowych w kraju pasjonuje się fotografią artystyczną. Podjął nawet studia w tym zakresie.

Tego portretu szlachcica też wcześniej nie było.

To jest anonimowy portret sarmacki, może XVII, na pewno XVIII wiek. Obraz kupiłem w Desie, ponieważ od zawsze czuję słabość do sarmatyzmu. Zapłaciłem jakieś 6–7 tys. zł. Dawna sztuka zawsze u nas była i jest tania. W dodatku obraz jest niesygnowany. To kolejny przykład, że kupowanie sztuki nie wymaga dużych pieniędzy. Mam na biurku świeże katalogi aukcyjne. Na naszym rynku jest mnóstwo interesujących obrazów po 3 tys. zł, nierzadko z początku XX w. lub z lat międzywojennych. Jednak podaż wyraźnie siada. Widzę natomiast, że jest popyt.

Gdzie pan to obserwuje?

Chodzę na aukcje.

Osobiście pan licytuje?

Na aukcjach nigdy nie kupuję, jedynie obserwuję. Licytacja przypomina mi hazardową grę w karty, a ja nie lubię hazardu. Kupuję to, co jest dostępne na co dzień. Zawsze się targuję.

Nie ma pan skłonności do ryzyka?

Mam, bo jestem praktykującym menedżerem. Nie mam skłonności do ryzyka typu hazard. Nie lubię poczucia, że biorę udział w czymś, czego nie mogę kontrolować.

Przed przystąpieniem do licytacji może pan wyznaczyć sobie granicę cenową.

Trudno jest trzymać się granic, jeśli ma się głęboko emocjonalny stosunek do sztuki. Jeśli ktoś kupuje w celach inwestycyjnych, zna granicę opłacalności. Ja nie inwestuję.

Dlaczego?

Kupuję tylko to, co mi się podoba. Na przykład Vlastimil Hofman namalował ogromną liczbę obrazów. Na rynku widuje się sporo nieoryginalnych. Kupowałem jego obrazy kilkanaście lat temu. Wtedy były względnie tanie. Te interesujące z lat 20. mają dziś atrakcyjne ceny.

Ale zysk nigdy nie był moim celem. Przebywanie pośród obrazów to dla mnie sposób na życie. Kupuję z emocjonalnych powodów. Dlatego nie potrafię rozstać się z obrazem, nawet gdyby sprzedaż w danym momencie była bardzo zyskowna.

Z kolei Jacek Malczewski, z którym Hofman bywa kojarzony, kilkanaście lat temu był ceniony zdecydowanie wyżej niż obecnie. Znajomi, którzy kupowali Malczewskiego, na szczęście mają mocno zdywersyfikowany portfel. Stracili na Malczewskim, zyskali na czymś innym.

Co panu daje patrzenie na groźnego anonimowego Sarmatę, którego wizerunek, powiesił pan w gabinecie?

Widać, że to przywódca. Ma to w oczach. Trzyma buławę i buzdygan. On coś kombinuje! Czujemy, że będzie starał się sprawić wrażenie, że jego decyzje są mądre i oczekiwane przez ludzi. To inspiracja.

W tym roku zdobył pan obraz Juliusza Kossaka.

Obraz ten pokazuje jednego z ułanów Kozietulskiego. Wiezie on jeńca złapanego pod Samosierrą. Przerzucił go przed sobą przez konia. To jest akwarela. Obraz dostałem od żony. Juliusza cenię za warsztatowe mistrzostwo. Stawiam go najwyżej w dorobku klanu Kossaków. Niestety, funkcjonuje w cieniu legendy swojego syna Wojciecha, moim zdaniem, znacznie gorszego malarza.

Ma pan w zbiorach hiszpański fotel biskupi z XVII w. pokryty tłoczoną skórą. Kupił go pan od spadkobierców prof. Edwarda Lipińskiego, wybitnego ekonomisty, założyciela KOR.

Z kolei prof. Lipiński kupił go w Desie. Prawdopodobnie pochodził z szabru z ziem zachodnich.

Czy jest pan proszony o rady, jaki obraz kupić?

Nie. Mój zbiór nie jest okazały. To dla mnie prywatna sprawa. Liczą się moje codzienne kontakty z obrazami, intymne przeżycia. Zauważam, że ekonomiści wokół mnie, ludzie nierzadko dużo młodsi, mają całkiem inne pasje, bardziej dynamiczne. Generalnie obserwuję, że dziś zaspokojenie potrzeb konsumpcyjnych nie ma właściwie granicy. Zawsze w pierwszej kolejności trzeba wydać pieniądze na lepszy samochód, na jeszcze większe mieszkanie, droższe wakacje. Po to żeby być wysoko notowanym i akceptowanym w środowisku zawodowym.

A posiadanie sztuki nie jest ważnym elementem wizerunku?

Zauważam coraz częściej, że mieszkania zamożnych ludzi są bezosobowe, tak jak wnętrza hotelu. Znajdują się w nich rzeczy kupione razem z domem czy mieszkaniem, hurtem dostarczone przez projektanta. To ludziom wystarcza. Mam wrażenie, że ludzie bogaci coraz rzadziej czują potrzebę kolekcjonowania, nadawania prywatnym czy służbowym wnętrzom indywidualnej toż-samości. To są ludzie mobilni. Kolekcja byłaby dla nich niepotrzebnym balastem.

Dlatego mamy względnie niewielu kolekcjonerów?

Podstawą kolekcjonerstwa jest poczucie stabilizacji. Polacy zyskali je stosunkowo niedawno.

—rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy