W czasach malejących stóp procentowych i spadającego oprocentowania lokat bankowych średnia roczna stopa zwrotu na poziomie ok. 20 proc. to marzenie każdego, kto chciałby pomnożyć swoje oszczędności. Właśnie o tyle średnio w roku rosną notowania wina na londyńskiej giełdzie Liv-ex (gdy poddamy analizie długi okres).
Nic więc dziwnego, że Polacy coraz chętniej inwestują w ten trunek. Ulokowali w ten sposób już ok. 150 mln zł.
Dobre perspektywy
Wino można kupować na własną rękę lub za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm. Zaletą tego ostatniego rozwiązania jest możliwość zainwestowania również w En Primeur, czyli wino najmłodszego rocznika leżakujące w beczkach i oczekujące przez dwa lata na zabutelkowanie.
Eksperci radzą, by kupować głównie trunki z regionu Bordeaux. Ale w portfelu warto mieć również wina burgundzkie oraz włoskie, przede wszystkim z Toskanii i Piemontu. Włoskie przez wielu fachowców oceniane są na równi z francuskimi.
– Rynek wina ma duży potencjał, ponieważ wiele osób słyszało już o tej formie inwestycji, ale jeszcze się na nią nie zdecydowało – mówi Krzysztof Maruszewski, prezes Stilnovisti, jednej z kilku firm oferujących taką możliwość lokowania pieniędzy. – Wprawdzie ostatnio mieliśmy do czynienia z korektą na tym rynku, ale świadczy to o tym, że jest on zdrowy. Wytrawni inwestorzy czekali na korektę i dopiero teraz wchodzą do gry. Poza tym liczba butelek najlepszych roczników jest ograniczona. Natomiast najbogatsi ludzie i tak piją dobre wina. I to niezależnie od kryzysu w gospodarce.