Nowe otwarcie na globalnej szachownicy

Dla firm z Europy Środkowej i Wschodniej, poza sporadycznymi przypadkami, a nawet sukcesami, Afryka pozostaje kontynentem do odkrycia.

Publikacja: 13.05.2013 11:26

Nowe otwarcie na globalnej szachownicy

Foto: Bloomberg

Cztery lata temu świat zadziwiła Rwanda. Powodem był jej awans o kilkanaście miejsc w rankingu Doing Business Banku Światowego i Międzynarodowej Korporacji Finansowej – biblii inwestorów.

I nie chodziło wówczas jedynie o to, że inwestorzy mogli bardziej przyjaznym okiem spojrzeć na ten kraj i rozważyć lokowanie w nim pieniędzy. Najważniejszy wniosek z ówczesnej publikacji raportu był taki: warto zainteresować się Afryką. To kontynent wielu możliwości, które jednak starannie wyłapywane są przez inwestorów głównie z krajów rozwijających się, zwłaszcza z Chin, Brazylii, Indii i Rosji. Natomiast na Afrykę nadal bez specjalnego entuzjazmu patrzą potencjalni inwestorzy z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Dla firm z Europy Środkowej i Wschodniej Afryka pozostaje kontynentem do odkrycia.

To nie bułka z masłem

„Tylko tego czasu na odkrycie pozostaje coraz mniej" – ostrzegają autorzy raportu „Afryka–Europa na globalnej szachownicy: Nowe Otwarcie", opublikowanego właśnie przez think tank Central & Eastern Europe Development Institute. Nie mają oni wątpliwości, że na wszystkich, którzy dzisiaj mądrze odkryją Afrykę, czeka sowita nagroda. Afryka się zdecydowanie obudziła, a to przebudzenie jest – ich zdaniem – początkiem długotrwałego okresu wzrostu. I mają wsparcie swojej teorii w ostatnio publikowanych danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który prognozuje, że w ciągu najbliższych pięciu lat dziesięć na dwadzieścia najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie będzie pochodziło właśnie z Afryki Subsaharyjskiej. Dynamicznie rozwija się tam sektor surowcowy bądź oparty na wydobywanych surowcach, w które Afryka jest niesłychanie bogata.

Rosną także rynki konsumenckie, a zwrot z inwestycji – według wyliczeń autorów raportu – należy do najwyższych. „Nie znaczy to jednak, że warunki do robienia biznesu w Afryce to bułka z masłem" – ostrzegają. I potwierdzają obawy tych, którzy nie zdecydowali się na biznes z Afryką: problemem pozostają korupcja, niestabilność polityczna, bariery inwestycyjne i biznesowe czy niska wydajność siły roboczej.

Bo rzeczywiście jest tak, że zmian pozytywnych zachodzących na tym kontynencie jest mnóstwo. Nie zmieniają one faktu, że Afryka Subsaharyjska to 56 głównych krajów, które niezmiernie się od siebie różnią. Weźmy chociażby PKB per capita, który w bogatej w ropę naftową Gwinei Równikowej wynosi 36,6 tys. dolarów, a w tak biednych krajach jak Burundi czy Demokratyczna Republika Konga oscyluje wokół 300 dolarów na osobę.

Różne są także systemy polityczne: od dyktatur (Sudan, Zimbabwe), po demokracje (Ghana, Botswana).

Na wszystkich, którzy dzisiaj mądrze odkryją Afrykę, czeka sowita nagroda

Gepardy, krokodyle i guźce

Autorzy raportu podzielili kraje w nim omawiane na trzy grupy – gepardy, guźce i krokodyle. Gepardami są oczywiście kraje rozwijające się najszybciej (Botswana, Burkina Faso, Gambia, Ghana, Malawi, Mozambik, Namibia, Rwanda, Sierra Leone, Tanzania i Zambia), krokodylami – czyli krajami, które sprawiają wrażenie mało atrakcyjnych, ale mogą bardzo zaskoczyć, tak pozytywnie, jak i negatywnie, zostały Angola, Benin, Burundi, Kamerun, Kongo, Wybrzeże Kości Słoniowej, Dżibuti, Etiopia, Gabon, Gwinea, Kenia, Liberia, Niger, Nigeria, Senegal, Togo, Uganda i Zimbabwe. Grupa trzecia jest najmniej atrakcyjna dla inwestorów (guziec jest zaliczany w Afryce do grupy pięciu najbrzydszych zwierząt). W tym przypadku jednak oznacza to kraj bardzo niestabilny politycznie bądź gdzie często dochodzi do zmiany władzy lub też gospodarka stanęła w miejscu. A jeśli nawet statystycznie PKB rośnie, to i tak nie należy oczekiwać poprawy, bo system polityczny na to nie pozwoli. Do tej najmniej reprezentacyjnej grupy w Afryce Subsaharyjskiej zaliczane są Republika Środkowej Afryki, Czad, Demokratyczna Republika Konga, Gwinea Równikowa, Erytrea, Gwinea-Bissau, Mali, Somalia oraz Sudan i Sudan Południowy.

Jak wskazują autorzy raportu, w takich krajach, jak Erytrea czy Demokratyczna Republika Konga, np. inflacja wynosi ponad 20 procent, w innych krajach zaś, gdzie wzrost PKB jest bardzo wysoki, okazuje się, że jest on wyliczany z bardzo niskiej podstawy. Podawany jest również przykład Somalii jako kraju w totalnym rozkładzie, który mógłby być podręcznikowym przykładem politycznych i gospodarczych porażek i nie był w stanie odnieść żadnego sukcesu.

Przeciwieństwem Somalii jest Etiopia, która od kilku lat systematycznie zaskakuje na plus. Autorzy raportu określają Etiopię jako kraj, który z mozołem i po bardzo wyboistej drodze, ale nieustannie posuwa się do przodu.

Chińska ekspansja

Tak trudne warunki do robienia biznesu jednak nie są w stanie zniechęcić krajów, które są zdeterminowane do poszukiwania surowców i rynków zbytu. Prym naturalnie wiodą Chińczycy, których bliskie stosunki z krajami Afryki sięgają lat 50. ubiegłego stulecia. Już wtedy jednak dla wsparcia współpracy politycznej Chiny udzielały krajom tego kontynentu znaczącej pomocy finansowej i żywnościowej. Rozkwit stosunków chińsko-afrykańskich z bardzo intensywnymi kontaktami politycznymi i gospodarczymi przypada na lata 90. i początek obecnego stulecia.

Przy tym Chińczycy wyraźnie uznali, że w krajach Afryki znajdą to, co jest im potrzebne do szybkiego rozwoju, a więc surowce i rynki przy braku handlowych barier. Inwestycje chińskie w Afryce rosły w takim tempie, że zaczęły budzić obawy w krajach, które stały się ich odbiorcami, bo nagle zauważyły, że z Chin płyną do nich wprawdzie pieniądze, ale głównie dobra przetworzone, eksport zaś polega wyłącznie na wywozie surowców.

Dla krajów Afryki taka sytuacja była na dłuższą metę nie do przyjęcia, ponieważ uniemożliwiła tworzenie własnej bazy przemysłowej. Zaczęły wybuchać protesty przeciwko Chińczykom, dochodziło do ataków na chińskich obywateli. Chińską ekspansją zaniepokojone były też Stany Zjednoczone oraz kraje Unii Europejskiej, które piętnowały ją na forum międzynarodowym, jednak nie odpowiedziały inwestycyjną kontrofensywą.

Rynkowe nisze

Zupełnie inną postawę przybrały pozostałe kraje BRIC – Brazylia, Indie i Rosja, które zadbały, aby fala inwestycji miała solidne podstawy polityczne, a współpraca stała się wielopłaszczyznowa. Rosjanie, Hindusi i Brazylijczycy umorzyli większość zadłużenia najbiedniejszych krajów Afryki (sami Rosjanie na 20 mld dol.), otworzyli wielomiliardowe linie kredytowe, banki finansujące eksport chętnie udzielały bardzo nisko oprocentowanych pożyczek na zakup dóbr, a Afryka stała się szybko dla nich jednym z największych rynków do eksportu broni. Do krajów, które z powodzeniem uwierzyły w Afrykę, zaliczają się również Turcja i Korea Południowa.

Jak na tym tle wyglądają Europa Środkowa i Wschodnia? Praktycznie wcale nie wyglądają. Kraje naszego regionu, zwłaszcza te, które są członkami UE, ukierunkowane są praktycznie wyłącznie na zachód kontynentu. W Afryce znalazły miejsce do oszczędzania, cięć wydatków na placówki dyplomatyczne.

Ale jeszcze nie jest za późno – zachęcają autorzy raportu. I wskazują, że dla Polski, Czech, Słowacji i Węgier jest w Afryce potężna liczba interesujących rynkowych nisz. Nie ma oczywiście co marzyć o tym, by pokonać Rosjan czy Chińczyków, ale przy piętrzących się trudnościach na rynkach europejskich Afryką warto się zainteresować – przekonują.

O CEED Institute

CEED Institute to think tank założony przez Jana Kulczyka w 2010 r., którego ambicją jest promocja osiągnięć i potencjału gospodarczego państw Europy Środkowej i Wschodniej. Celem CEED Institute jest upowszechnianie idei oraz projektów dążących do podniesienia efektywności oraz konkurencyjności regionu. www.ceedinstitute.org

Opinie

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Afryka to dla większości Polaków – w tym dla biznesu – wielka czarna plama na mapie, którą starannie omija się wielkim łukiem, lecąc do jednej z Ameryk, albo w drugą stronę, do Chin i Indii.  No, może z wyjątkiem ewentualnego wakacyjnego wyjazdu do RPA czy Kenii. Czy możemy sobie pozwolić, aby tak nadal było? Oczywiście, jeśli nie zależy nam na prawdziwym rozwoju Polski. Afryka to rynek wielki, ale trudny.  Po latach gospodarczego marazmu radzi sobie teraz lepiej i przyciąga uwagę gospodarczych potęg.  A jeśli my marzymy o tym, by do grona takich potęg dołączyła kiedyś i Polska, nie możemy traktować jako czarnej dziury kontynentu, na którym dziś mieszka co szósty, a za lat 40 będzie mieszkać co czwarty obywatel świata.

Andrzej Polus, Polskie Centrum Studiów Afrykanistycznych

Około 80 proc. eksportu przedsiębiorstw z Europy Środkowo-Wschodniej skierowane jest na rynki Unii Europejskiej. Afryka Subsaharyjska jest niewątpliwie rynkiem trudnym i niejednolitym, jednakże jak pokazały doświadczenia wielu przedsiębiorstw z Chin, Brazylii czy Korei Południowej, możliwe jest wejście na ten rynek, jeśli właściwie oszacowane zostaną ryzyka związane z prowadzeniem tam działalności. Konieczne jest m.in. rozwinięcie dialogu politycznego na najwyższym szczeblu pomiędzy państwami Europy Środkowo-Wschodniej a państwami afrykańskimi, który pełniłby funkcję wspierającą i promującą działalność biznesową. Niezbędne wydaje się też wypracowanie i wprowadzanie w życie długofalowej strategii wsparcia infrastrukturalnego dla inwestycji w Afryce.

Wojciech Tycholiz, Polskie Centrum Studiów Afrykanistycznych

Jedną z charakterystyk współczesnej ekonomii politycznej jest pojawianie się nowych osi kooperacji, które łączą rozwijające się państwa Globalnego Południa. W 2012 r. po raz pierwszy wartość inwestycji zagranicznych napływających do Afryki z krajów rozwijających się przewyższyła wartość inwestycji z krajów rozwiniętych. Kraje rozwijające się śmielej angażowały się w projekty biznesowe w Afryce już w latach 90. XX w., zaś kraje europejskie stosowały niezmienne od lat schematy kontaktów z państwami afrykańskimi. Ich charakter podsumowuje wypowiedź Nicolasa Sarkozy'ego z 2007 r.: „Afryce obca jest idea rozwoju" i że „mieszkańcy kontynentu nigdy nie podjęli prawdziwego wysiłku w celu zmiany swojej sytuacji".

Horst Köhler, prezydent Niemiec (2004–2010) szef MFW (2000–2004)

Ponad dekadę temu „The Economist" nazwał Afrykę „kontynentem bez nadziei". Dzisiaj ten magazyn określa ją mianem „kontynentu wzrostu." W dokumencie podsumowującym ostatni szczyt G20, który odbył się w listopadzie 2012, dwadzieścia największych gospodarek świata uznało Afrykę za „biegun globalnego wzrostu." Afryka się rozpędza, a Europa musi w tej sytuacji uważać, żeby nie spóźnić się na pociąg. Jest oczywiste, że przy całej swojej różnorodności, z 54 państwami, tysiącami narodowości i regionów, Afryka będzie przechodziła przez okresy wzrostu i spowolnienia, postępu i wyhamowania rozwoju. Jest wiele powodów do obaw, lecz obecnie jest o wiele więcej powodów, aby z nadzieją patrzeć na przyszłość Afryki.

Killion Munyama, poseł na Sejm RP (PO)

Od początku transformacji w 1989 roku tak strona rządowa, jak i polski biznes mocno zaangażowały się we współpracę z krajami UE. O kontaktach z krajami Afryki Subsaharyjskiej przypomnieliśmy sobie późno. Przez lata panował stereotyp, że w Afryce nie ma nic poza biedą i chorobami. Tymczasem połowa Afrykanów to ludzie młodzi, gotowi do zaangażowania się w poważne kontakty biznesowe. Kwietniowa wizyta premiera Donalda Tuska w Nigerii pokazuje, że rząd chce tę sytuację zmienić. Trzeba  jednak wzmocnić nasze placówki dyplomatyczne, których jest zaledwie 5 w krajach Afryki Subsaharyjskiej. Ambasador RP w Kenii odpowiada za 10  krajów i ma do pomocy 10 współpracowników. Konieczni są też przedstawiciele gospodarczy – to podstawa. —d.w.

Dominik Kopiński, Polskie Centrum Studiów Afrykanistycznych

Mniej więcej od przełomu wieków region Afryki Subsaharyjskiej doświadcza spektakularnego wzrostu. Wydaje się, że tym razem są powody do optymizmu i mamy do czynienia z trwałym trendem, choć należy jednocześnie pamiętać, że w swojej historii Afryka miała już falstarty. Po uzyskaniu niepodległości w latach 60. wiele afrykańskich gospodarek przeżywało rozkwit. Okres ten niestety zakończyły turbulencje polityczne, przewroty stanu i kryzysy naftowe z lat 70., które zepchnęły kontynent w gospodarczą otchłań na ponad dwie dekady. Wiele wskazuje na to, że tym razem będzie inaczej, ponieważ przez region przetoczyła się fala demokratyzacji, a wiele rządów przeprowadziło reformy gospodarcze i prorynkowe.

Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy