Polskie firmy powinny sięgac poza Europę

Inwestycje | Polskie firmy boją się wychodzić poza Europę. A na dalekich rynkach można najwięcej zyskać.

Publikacja: 21.11.2013 02:00

Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że polskie firmy powinny wyjść poza Unię Europejską

Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że polskie firmy powinny wyjść poza Unię Europejską

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Łączna wartość aktywów polskich firm za granicą, sięgająca 63 mld euro pokazuje, że te inwestycje są udane, a niejednokrotnie bardziej rentowne niż w kraju. Ale jeśli w latach boomu gospodarczego 2006-2007 inwestowaliśmy za granicą 11 mld euro, a potem w czasie kryzysu niewiele mniej, to w ub. roku nastąpił już duży spadek. - Czemu tak się dzieje? - pyta Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rz".

Według Jerzego Buzka, posła do Parlamentu Europejskiego i byłego premiera, trzeba brać pod uwagę trendy rozwoju eksportu i gospodarki na przestrzeni kilku lat. - Gospodarka europejska jeszcze nie wystartowała. Prognozy na przyszły rok są gorsze niż zakładaliśmy. To powód wyhamowania – twierdzi Buzek,  Jego zdaniem, Polska jest tak wtopiona w unijną gospodarkę, że musimy obserwować co się dzieje także z jej punktu widzenia. A tam jest ok. 150 wąskich gardeł, które dopiero teraz są odblokowywane. - To sprawa uznania świadectw, certyfikatów, sprawa patentów, wspólnego rynku energii. Ale mimo kłopotów wspólny rynek i tak okazuje się dla nas gigantycznym sukcesem – twierdzi były premier.

Panuje przekonanie, że polskie firmy powinny sięgać dalej, poza Europę. - Konkurowanie na rynku unijnym jest trudne. Powinniśmy zdobywać przyczółki inwestycyjne w innych częściach świata – mówił Bogusław Chrabota. Tymczasem według badań Harvard Business Review, tylko 40 proc. polskich firm jest zaangażowanych w działalności międzynarodową. Z czego większość prowadzi działalność eksportową na rynki europejskie.

– Wśród przedsiębiorców widoczna jest niechęć do ryzyka, gdy tymczasem w gospodarce światowej 70 proc. firm osiągnęło sukces skupiając się na koncentrowaniu działalności zagranicznej na rynkach wschodzących. Firmom polskim brakuje globalnego podejścia – twierdzi Paweł Jarczewski, prezes Grupy Azoty. Jego zdaniem okazje można znaleźć tam, gdzie jest ryzyko, czyli na rynkach rozwijających się.

Nasze możliwości na dalszych rynkach zwiększa jednak trening na terenie UE. Zwłaszcza, że Polska ma najlepsze wyniki jeśli chodzi o wzrost marki – nasze notowania podskoczyły w ubiegłym roku o 75 proc. Nikomu w UE to się nie udało. - Mamy świetne notowania na Wschodzie, wysoką jakość kapitału ludzkiego, a dodatkowymi atutami są nasze doświadczenia z transformacji – zaznacza Jerzy Buzek.

Ale polskie firmy nie zawsze kierują się tam, gdzie mogą odnieść najwięcej korzyści. Po analizie kierunków polskiego eksportu okazało się, że 80 proc. idzie do krajów, które reprezentują tylko 20 proc. globalnego wzrostu gospodarczego. – To znaczy, że lokujemy nasze zasoby niekoniecznie tam, gdzie byłoby to najbardziej pożądane – zauważa Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki. O tym, że polskie spółki nie wychodzą na dalekie rynki w tempie jakiego byśmy oczekiwali, przekonana jest także Katarzyna Kasperczyk, wiceminister spraw zagranicznych. - Owszem, rośnie eksport, który jest przesłanką do rozwijania sieci handlowych, a w następnej kolejności do inwestowania. Jednak w polskiej gospodarce przeważają małe przedsiębiorstwa i mikrofirmy. A dla nich wychodzenie na rynki o podwyższonym ryzyku handlowym i politycznym jest dużym wyzwaniem – zaznacza.

Według Krzysztofa Jałosińskiego, wiceprezesa Grupy Azoty, żeby przetrwać w bardzo konkurencyjnej Europie, trzeba szukać szans w innych miejscach, np. w Afryce. Azotom udało się w Senegalu. Firma stara się tam rozwijać nie tylko dzięki wydobyciu surowców,  chce także później je tam przetwarzać. A następnie rozwijać sprzedaż, budować rynek. - To działania kompleksowe. Senegal jest przyczółkiem, z którego będzie można prowadzić ekspansje na inne afrykańskie rynki – tłumaczy Jałosiński.

Warto także szukać rynków niszowych. Przykładem może być Togo, o którym niewielu wie, gdzie znajduje się na mapie. A ma duże zasoby fosforytów. - W ekspansji surowcowej powinniśmy zmienić pole widzenia. Czasami mam wrażenie, że myślimy o zabezpieczaniu surowców energetycznych w kategoriach tradycyjnych: ropa, gaz, węgiel. A na świecie trwa wyścig o coś innego: pierwiastki ziem rzadkich, rzadkie metale itd. – podkreśla Kasperczyk. Bez zabezpieczenia dostępu do tych surowców nasz przemysł nigdy nie stanie się innowacyjny. - Jeśli mamy ambicje odgrywać ważna rolę w rozwoju szeroko pojętej polityki energetyczno-klimatycznej w UE i wspierać nasz przemysł, takie podejście jest priorytetowe – dodaje.

Według Bogusława Chraboty, przy wchodzeniu na nowe rynki, które są obiecujące ale mogą być tez ryzykowne, trzeba brać także pod uwagę stabilność polityczną. Senegal ma być jednak przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. - To najtrwalsza demokracja na kontynencie afrykańskim, poparta przekonaniem mieszkańców, że właśnie taki ustrój ma sens. A to nie zawsze w Afryce się zdarza – przypomniał  Jerzy Buzek.

Co można zrobić dla polskich firm, zwłaszcza małych i średnich, by im pomóc za granica? Okazuje się, że potrzebne jest wsparcie polityczne. Na rynki wielu krajów nie ma możliwości wejścia bez pomocy przedstawicieli rządu. - Takie wsparcie może przykładowo polegać na rozmowach międzyrządowych, w wyniku których polskie spółki są pozytywne opiniowane, dostają korzystne referencje. To nie oznacza, że oczekujemy, by ktoś nas prowadził za rękę – twierdzi Jałosiński.

Wsparciu firm mogą służyć nie tylko gwarancje polityczne,  ale także zagraniczne misje członków rządu z udziałem przedsiębiorców. Problemem są natomiast gwarancje finansowe. - Tu funkcjonuje system niedopasowany do naszych ambicji. Robimy to chałupniczo – twierdzi Antoniszyn-Klik. Dlaczego? Bo BGK i KUKE to instytucje podlegające ministrowi finansów, mające obowiązek zapewnienia sobie stabilności finansowej, więc wchodzenie w ryzykowne projekty sprawia im trudność. - Nie mamy systemu bankowego nastawionego na wsparcie polskiego eksportu. Konieczne jest więc zbudowanie systemu finansowego wsparcia dla naszych produktów i inwestorów – mówi Ilona Antoniszyn-Klik.

Jej zdaniem, polskie firmy powinny się wspierać w zdobywaniu zagranicznych rynków. Wtedy zagraniczna ekspansja może być łatwiejsza. Ale problemem jest, że polskie małe przedsiębiorstwa nie wchodzą w duże klastry. - Tymczasem na całym świecie firmy nie idą same za granicę, tylko w grupach, by redukować ryzyka. Np. idzie jeden silny i ciągnie za sobą pięciu małych – mówi Antoniszyn-Klik.

Dobrym liderem takiej klastrowej ekspansji mógłby być KGHM w Ameryce Płd. Promowałby nasze usługi górnicze na tamtejszych rynkach. Mamy w tej branży duże doświadczenie, ale wchodzenie  firm pojedynczo zdecydowanie obniża ich szanse.

Jak twierdzi Jerzy Buzek, niektóre firmy powinny się konsolidować. To jest szansa na zaistnienie na rynku globalnym. Bo na świecie ci wielcy mają największe szanse, ale też otwierają drogę tym małym. Ważne są także inwestycje w kraju. Tak jak nie ma dobrej polityki zagranicznej bez dobrej polityki wewnętrznej, nie ma dobrych inwestycji zagranicznych bez świadomości inwestorów, że w Polsce warto być. Przykładem jest fabryka Opla w Gliwicach: uznawana za najlepszy zakład Opla na świecie. - I fakt, że taką inwestycję zdołaliśmy ściągnąć, pomaga nam w inwestycjach na zewnątrz - podkresla.

Łączna wartość aktywów polskich firm za granicą, sięgająca 63 mld euro pokazuje, że te inwestycje są udane, a niejednokrotnie bardziej rentowne niż w kraju. Ale jeśli w latach boomu gospodarczego 2006-2007 inwestowaliśmy za granicą 11 mld euro, a potem w czasie kryzysu niewiele mniej, to w ub. roku nastąpił już duży spadek. - Czemu tak się dzieje? - pyta Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rz".

Według Jerzego Buzka, posła do Parlamentu Europejskiego i byłego premiera, trzeba brać pod uwagę trendy rozwoju eksportu i gospodarki na przestrzeni kilku lat. - Gospodarka europejska jeszcze nie wystartowała. Prognozy na przyszły rok są gorsze niż zakładaliśmy. To powód wyhamowania – twierdzi Buzek,  Jego zdaniem, Polska jest tak wtopiona w unijną gospodarkę, że musimy obserwować co się dzieje także z jej punktu widzenia. A tam jest ok. 150 wąskich gardeł, które dopiero teraz są odblokowywane. - To sprawa uznania świadectw, certyfikatów, sprawa patentów, wspólnego rynku energii. Ale mimo kłopotów wspólny rynek i tak okazuje się dla nas gigantycznym sukcesem – twierdzi były premier.

Pozostało 84% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy