Problem dobrowolnego oszczędzania na emeryturę (innymi słowy poza ZUS-em) nie jest jedynie kwestią tego, w jaki sposób wyglądać będzie nasze życie po zakończeniu kariery zawodowej, ale również tego, na ile nasza gospodarka będzie miała potencjał i możliwości rozwoju w przyszłości. Świadomość ta staje się coraz bardziej powszechna. Dotychczas, w dyskusje na temat niezbędnych zmian w systemie emerytalnym zaangażowani byli głównie „pasjonaci" tematu emerytur. W ostatnim okresie coraz więcej mówi się o tym również w środowisku naukowym, a dokładnie instytucjach stanowiących naturalną bazę dla rozwoju myśli ekonomicznej (np. Polskie Towarzystwo Ekonomistów, czy kilka prężnych ośrodków „uczelnianych" w Polsce, w tym Szkoła Główna Handlowa, Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Poznaniu, czy Politechnika Poznańska). A co być może nawet ważniejsze, znaczenie oszczędności emerytalnych dla gospodarki jako całości „odkrywają" również najważniejsze instytucje państwowe, w tym przede wszystkim Kancelaria Prezydenta RP i osobiście Prezydent Komorowski.
Świetnie, bo czasami można było odnieść wrażenie, że proponując zmiany w systemie prawnym, czy też prezentując pomysły na zachęty fiskalne robimy to jedynie w celu poprawienia własnego samopoczucia, czy też sprawdzenia własnych możliwości intelektualnych. Świadomość tego, że gospodarka potrzebuje krajowych oszczędności (szczególnie po „zmodernizowaniu" systemu otwartych funduszy emerytalnych i „skonsumowaniu" połowy ich aktywów przez budżet) staje się coraz bardziej powszechna, a dzięki temu konieczność zmian w systemie emerytalnym zyskuje kolejnych „promotorów". Dzisiaj, prawie 1/3 polskich inwestycji finansujemy kapitałem zagranicznym. W efekcie w takim właśnie stopniu uzależniamy się od tego kapitału i narażamy nasz przyszły potencjał na ryzyka będące poza naszą kontrolą. To najlepszy powód dla którego to nie tylko obywatele, ale również państwo powinno być zainteresowane generowaniem oszczędności i ich późniejszym wykorzystaniem jako źródła inwestycji.
W efekcie zwolenników oszczędzania przybywa, a co ważniejsze determinacja jednego z głównych ostatnio moderatorów tej dyskusji – urzędu Prezydenta RP – nigdy nie była większa. Pomysłów na zmianę naszego systemu emerytalnego prezentowano w ostatnich miesiącach wiele (sam poświęciłem temu w 2014 roku przynamniej trzy felietony). Jednak te przygotowane i omawiane w ostatnich tygodniach wymagają szczególnej uwagi. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo (mam nadzieję, że uprawnione), że stanowią one rzeczywiście wstęp do wypracowania, a następnie wprowadzenia do polskiego systemu emerytalnego zmian, które umożliwią zbudowanie silnego i efektywnego filaru kapitałowego.
Przypomnijmy, podczas ostatniej, styczniowej debaty emerytalnej zorganizowanej w Pałacu Prezydenckim podstawą dyskusji był raport Towarzystwa Ekonomistów Polskich „Dodatkowy system emerytalny w Polsce – diagnoza i rekomendacje zmian". TEP w swoim opracowaniu zaproponował szereg rozwiązań, z których najczęściej w mediach cytowano trzy: wprowadzenie odpowiednich ulg podatkowych, wprowadzenie mechanizmu jednorazowej dopłaty do indywidualnych planów emerytalnych. I w końcu trzecie rozwiązanie – pomysł automatycznego przystępowania do zakładowych programów emerytalnych oraz dzielenia składek w tych programach pomiędzy pracodawców i pracowników.
Co warte podkreślenia, propozycje TEP wpisują się w szereg innych, również publikowanych w ostatnich miesiącach inicjatyw, które odwołują się do doświadczeń innych krajów. Krajów, które – podobnie jak Polska – próbują sobie radzić z ryzykiem niskich przyszłych emerytur (niskie tzw. stopy zastąpienia), potencjalnymi problemami z wypłacalnością „państwowych" systemów ubezpieczeń społecznych, czy w końcu wspomnianą na początku niską stopą oszczędności i uzależnieniem rozwoju gospodarczego od czynników zewnętrznych (w skali nieco wyolbrzymionej ryzyko to możemy dzisiaj zaobserwować na przykładzie Rosji zmagającej się z problemami finansów publicznych i brakiem „rodzimego" kapitału inwestycyjnego).