Regularnie płacona dywidenda coraz częściej staje się argumentem przesądzającym o inwestycji w akcje spółek notowanych na warszawskim parkiecie. Stały dochód z takich papierów, bez względu na koniunkturę na giełdzie, był nierzadko wyższy niż zyski z obligacji czy lokat bankowych. Na samej dywidendzie w ciągu kilku lat można było zarobić nawet kilkadziesiąt procent; dotyczy to firm regularnie dzielących się zyskiem ze swoimi akcjonariuszami (patrz: wykres).
- Niskie stopy procentowych sprzyjają poszukiwaniu innych niż lokaty czy obligacje źródeł dochodu. Dywidendy dojrzałych spółek o ugruntowanej pozycji rynkowej i dobrej kondycji finansowej są atrakcyjną alternatywą – ocenia Tomasz Manowiec, zarządzający w Noble Funds TFI. – W wielu przypadkach możliwa do osiągnięcia stopa dywidendy przy bieżących cenach sięga 3 proc., czasem nawet 4 – 5 proc. Jest to dość wysoki poziom, zachęcający do trzymania takich akcji w dłuższym terminie. Jednocześnie wysokie wypłaty z zysku są czynnikiem stabilizującym dla kursu akcji, zmniejszając ryzyko takiej inwestycji.
Oznaka stabilności
Eksperci zwracają uwagę na pewną zależność: kursy akcji spółek regularnie dzielących się zyskiem ze swoimi akcjonariuszami często zachowywały się znacznie lepiej niż giełdowe indeksy.
– Z reguły są to emitenci dobrej jakości. Sam fakt wypłaty dywidendy świadczy o niezłej kondycji finansowej przedsiębiorstwa oraz o gotówkowym charakterze jego zysków – zauważa Tomasz Manowiec. – Dlatego w dłuższym terminie, który bardziej obiektywnie i fundamentalnie weryfikuje wartość akcji, często spółki dywidendowe należą do liderów pod względem stóp zwrotu. Tendencję tę potwierdza analiza danych z rynków zagranicznych. Tam zakres danych obejmuje dziesiątki lat.
wNie bez znaczenia jest również mniejsze ryzyko związane z inwestycją w papiery emitentów, których stać na wypłatę części wypracowanych zysków. Na regularne przekazywanie inwestorom dywidendy pozwalają sobie z reguły podmioty o stabilnej sytuacji rynkowej i finansowej, mające powtarzalne wyniki.