Reklama

"Różnica potencjału militarnego między Zachodem a samotną Rosją jest duża"

Wczytywaliśmy się w jawne i nie tylko jawne informacje. Trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek uldze, choć oczywiście cieszy nas fakt, że do działań zbrojnych nie doszło. Natomiast sytuacja pozostaje cały czas napięta - mówił w rozmowie z Radiem Zet wiceszef MSZ, Marcin Przydacz.

Publikacja: 16.02.2022 08:36

Marcin Przydacz

Marcin Przydacz

Foto: TV.RP.PL

arb

Przydacz skomentował w ten sposób doniesienia medialne (m.in. dziennika "New York Times"), z których wynikało, że według amerykańskiego wywiadu Rosja może dokonać agresji na Ukrainę 16 lutego. Brytyjskie media pisały nawet, że atak na Ukrainę rozpocznie się o 2 w nocy 16 lutego od uderzenia rakietowego.

Wiceszef polskiej dyplomacji był pytany co sprawiło, jego zdaniem, że do agresji Rosji na Ukrainę jak dotąd nie doszło.

- Jedność Zachodu, wypracowana przez wiele dyplomacji, amerykańską, ale także i polską, twarda postawa, twarda groźba sankcji, a jednocześnie brak implozji państwa ukraińskiego. Rosjanie chcieli wywołać panikę na Ukrainie, nie udało się, to państwo cały czas jest twarde, gotowe bronić swoich granic - tłumaczył.

Czytaj więcej

Wojna z Ukrainą? Gen. Skrzypczak: Rosja nie ma takiego potencjału przy granicy

- Mam wrażenie, że jeszcze z takim napięciem przyjdzie nam trochę żyć. Jeśli strona rosyjska, na skutek zabiegów dyplomatycznych, dokona deeskalacji, wycofa częściowo swoje wojska, to wtedy rzeczywiście będziemy mogli w jakimś sensie odetchnąć z ulgą. Ale trzeba mieć świadomość, że Rosja na pewno nie zrezygnuje z chęci realizacji swoich niecnych zamiarów - zastrzegł Przydacz.

Reklama
Reklama

Trzeba mieć świadomość, że Rosja na pewno nie zrezygnuje z chęci realizacji swoich niecnych zamiarów

Marcin Przydacz, wiceszef MSZ

Wiceszef MSZ był też pytany o deklaracje przedstawicieli władz Rosji, że część wojsk rosyjskich wraca do swoich baz po zakończeniu ćwiczeń, w których brały udział.

- Wojska nie wracają (do baz), mamy zapowiedzi ze strony włodarzy Kremla, ale nas interesują fakty, a nie wypowiedzi - odparł.

- Decyzja amerykańska, dzięki zabiegom polskiej dyplomacji, o dyslokowaniu kolejnych jednostek, na pewno została odnotowana na Kremlu i na pewno zauważają to analitycy bliscy prezydentowi Putinowi, że ta polityka prowadzi do zwarcia szeregów ze strony Zachodu. A jednak różnica potencjałów i gospodarcza, ale także i militarna, między światem Zachodu a samą, osamotnioną Rosją jest bardzo, bardzo duża - zauważył jednocześnie. 

Przydacz był następnie pytany o cyberataki, których wczoraj doświadczyła Ukraina (zaatakowano m.in. stronę ukraińskiego resortu obrony).

- Zawsze, kiedy dochodziło do takich ataków, po jakimś czasie okazywało się, że wszystkie nitki prowadzą ku Rosji. Nie mają tutaj twardych dowodów, jeśli chodzi o wczorajsze ataki na państwo ukraińskie. Mamy prawo podejrzewać, że ten atak był prowadzony z kierunku wschodniego. To był jeden ze scenariuszy przewidywany wielokrotnie w ramach ewentualnej eskalacji: działania zbrojne będą poprzedzone działaniami hybrydowymi, asymetrycznymi. Tak dzisiaj wygląda potencjalna wojna - mówił.

Dyplomacja
Oświadczenie europejskich przywódców. Mowa o wielonarodowej sile „Ukraina”
Dyplomacja
Merz w Berlinie: Rosja gra na czas
Dyplomacja
Wybory w czasie wojny. Dlaczego Donald Trump chce się pozbyć Wołodymyra Zełenskiego?
Dyplomacja
Ostrzeżenia przed Rosją z Wielkiej Brytanii. „Ostatecznie chcą zniszczyć NATO”
Dyplomacja
Donald Trump: Projekt porozumienia podoba się ludziom Wołodymyra Zełenskiego, ale nie jemu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama