Ponad połowę, bo 3,4 mld zł, zapłacili pracodawcy, pozostałe pieniądze pochodziły ze składek zebranych w ZUS i w KRUS.
Organizacje przedsiębiorców od lat postulują, by zmniejszyła się liczba dni choroby, za jakie muszą płacić wynagrodzenie, zanim ZUS zacznie wypłacać zasiłek chorobowy ze składek zbieranych od pracowników i osób samozatrudniających się. – Teraz pracodawca jest obciążony kosztami 33 dni choroby. Postulujemy, by na razie było 14 dni, a docelowo, w przyszłości – trzy – tłumaczy Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Na realizację tego postulatu nie zgadzają się związki zawodowe. Dość ostrożnie wypowiada się także Ministerstwo Pracy, bo spełnienie tego postulatu oznaczałoby konieczność zwiększenia dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych o kolejny miliard zł. W tej chwili fundusz chorobowy jest samowystarczalny, ale zmniejszenie liczby dni choroby, za które płaci pracodawca, oznaczałoby, że przestałyby się w nim równoważyć wpływy i wydatki.
Temat powraca, ilekroć podawane są dane finansowe dotyczące kosztów zwolnień lekarskich. ZUS opublikował właśnie informacje dotyczące absencji chorobowej pracowników różnych gałęzi gospodarki. Chorowaliśmy w zeszłym roku ponad 223,7 mln dni. Lekarze wypisali ponad 18, 3 mln zwolnień dla ponad 6,1 mln osób. To o 10 proc. więcej niż dwa lata temu.
– Jest taka prawidłowość, że pracownicy częściej korzystają ze zwolnień lekarskich, gdy w gospodarce jest dobra koniunktura. Czują się bardziej bezpieczni, mniej obawiają się restrykcji – przyznaje Jeremi Mordasiewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.