Ceny podstawowych produktów często są wyższe w biednych regionach, gdzie rośnie bezrobocie, a płace są niższe od przeciętnej w kraju. Tak wynika z porównania cen detalicznych niektórych produktów, jakie właśnie opublikował GUS.
Z danych tych wynika, że w segmencie najtańszych produktów np. za ser twarogowy najdrożej zapłacimy w woj.: pomorskim, świętokrzyskim, lubelskim, opolskim i warmińsko-mazurskim. Za masło najwięcej trzeba zapłacić w Małopolsce i w woj. świętokrzyskim. Podobnie jest z mięsem czy warzywami.
– Sytuacja przypomina tę z początków dekady, gdy mieliśmy też spowolnienie gospodarcze – mówi prof. Elżbieta Adamowicz z Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH. – Wtedy też najszybciej rosły ceny produktów żywnościowych w regionach, gdzie zarobki odstawały od średniej. Bierze się to stąd, że osoby o mniej zasobnych portfelach, mają sztywny podział wydatków i żywność stanowi w ich budżetach największą i stałą część.
Zdaniem prof. Adamowicz są to konsumenci z dość niezmienną strukturą wydatków. Gdy ich dochody realnie spadają, a to ma miejsce w tej chwili w całej gospodarce i w całym kraju, to sięgają po tańsze zamienniki i wzrost cen tych produktów jest przez pewien czas najwyższy.
Ale nie tylko żywność drożeje najszybciej w regionach mniej bogatych. Z analizy wskaźnika wzrostu cen i usług (ten, niestety, wciąż dotyczy tylko I kwartału) wynika, że także koszty utrzymania mieszkań najbardziej wzrosły w Małopolsce i na Podkarpaciu (o ponad 9 proc. w skali kraju). Na Podkarpaciu przeciętna płaca pod koniec czerwca wynosiła ok. 2,6 tys. zł i była jedną z najniższych w kraju (przed Lubuskiem – 2,51 tys. zł), a w Małopolsce to 2,89 tys. zł.