Złoty ma dobrą passę od grudnia ub.r. Gdy jednak z początkiem lutego kurs euro ustabilizował się tuż powyżej 4,30 zł, większość analityków oceniała, że aprecjacja polskiej waluty dobiegła końca. Wydawało się, że nie sprzyja jej m.in. niepewność polityczna w Europie, związana z wyborami we Francji i w Niemczech.
W połowie marca złoty znów ruszył jednak w górę. We wtorek po południu za euro było trzeba zapłacić niewiele ponad 4,23 zł, najmniej od ponad roku. Po zaskakującym umocnieniu złotego eksperci nie chcą kategorycznie wykluczać, że trend się utrzyma. Ale wiary w ten scenariusz nie mają.
Złoty liderem
Choć dla polskiej gospodarki kluczowy jest kurs złotego wobec euro, dziś kształtuje się on w dużej mierze pod wpływem wydarzeń za Atlantykiem. Eksperci są zgodni, że waluty państw wschodzących, do których zalicza się też Polskę, winduje rozczarowanie inwestorów nowym prezydentem USA Donaldem Trumpem. Na rynkach finansowych za dobrą monetę wzięto jego deklaracje, że rozrusza amerykańską gospodarkę. To z kolei wywołało oczekiwania, że Rezerwa Federalna – amerykański bank centralny – będzie musiała podwyższać stopy procentowe szybciej, niż wcześniej zakładano. Skutkiem była aprecjacja dolara i odpływ kapitału z rynków wschodzących.
– Inwestorzy zanadto uwzględnili w cenach aktywów pobudzenie gospodarki USA przez administrację Trumpa. Jego obietnice trzeba dziś podzielić przez dwa, wiele z nich nie zostanie zrealizowanych – zauważa Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Choć słabnąca wiara w możliwości Trumpa winduje większość walut państw wschodzących, złoty należy do liderów zwyżek. Tylko w marcu umocnił się wobec dolara o 4 proc., a wobec euro 1,7 proc. Więcej zyskało jedynie meksykańskie peso.