Taki obraz sytuacji w polskim przemyśle maluje PMI, wskaźnik koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw. W sierpniu, jak podała w środę firma IHS Markit, wyniósł on 56 pkt, po 57,6 pkt w lipcu. Była to jego druga zniżka z rzędu, mniej więcej zgodna z przeciętnymi oczekiwaniami ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpospolitą”. W czerwcu PMI sięgnął najwyższego w swojej historii (sięga 1998 r.) poziomu 59,4 pkt.
Pomimo drugiej z rzędu z zniżki, wskaźnik ten utrzymał się na bardzo wysokim poziomie. Każdy odczyt powyżej 50 pkt oznacza teoretycznie, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki sytuacja w przemyśle przetwórczym poprawia się w ujęciu miesiąc do miesiąca. Dystans od tej granicy można interpretować jako miarę tempa tej poprawy. W tym świetle od 1998 r., gdy PMI zaczął być publikowany, polskim przemysł w minionej dekadzie szybciej niż w sierpniu rozwijał się tylko w trzech poprzednich miesiącach.
Czytaj także: Ceny rosną bardzo szybko. Czas przywyknąć do dużej inflacji
Do zniżki PMI przyczyniło się w największym stopniu wyhamowanie – do najniższego poziomu od sierpnia 2020 r. – tempa wzrostu zatrudnienia. - Uważamy, że wyraźnie mniejszy niż w ostatnich miesiącach wzrost zatrudnienia wynikał z wygaśnięcia efektu ostatniego etapu rozmrażania gospodarki. Nie można jednak wykluczyć, że jest to również efekt obaw przedsiębiorców o perspektywy popytu w najbliższych kilku miesięcach w kontekście zbliżającej się kolejnej fali pandemii koronawirusa – skomentował Krystian Jaworski, ekonomista z Credit Agricole Bank Polska.
Obawy może uzasadniać to, że już w sierpniu tempo napływu nowych zamówień spadło do najniższego poziomu od czterech miesięcy. Był to głównie efekt osłabienia popytu krajowego, bo napływ zamówień eksportowych przyspieszył.