Pokazuje, jak ważny w Japonii jest zespół, w którym dba się o pracownika, jego doskonalenie, zaangażowanie. Tam traktowany jest jak długofalowa inwestycja. Tymczasem zachodni menedżerowie preferują według Masaakiego nagłe zmiany oparte na technologiach i znacznych inwestycjach. Szybko się z ludźmi w firmie witają i żegnają. Podobnie traktują partnerów w biznesie.
[b]Rywalizacja jednak musi występować również w kulturach kolektywnych, tyle że między zespołami.[/b]
Z pewnością tak, japońska gospodarka jest wolnorynkowa, a więc konkurencyjna.
[b]Wobec tego, jeśli tej kultury nie dotyczy radość z cudzego nieszczęścia, to z pewnością nieobca jest tu infrahumanizacja. Psychologowie tym terminem określają dehumanizację graczy z innej grupy – postrzeganie ich jako ludzi gorszych, o nis- kich pobudkach, bez wyższych wartości. [/b]
To zjawisko jest akurat obecne we wszystkich kulturach. Zbadał je Jacques-Philippe Leyens z Uniwersytetu w Louvain-la-Neuve i opisał pod koniec lat 90. Jego zdaniem ludzie na ogół nie wierzą, że członkowie grupy im obcej (lub rywalizującej z ich grupą) mogą przeżywać wyższe, typowo ludzkie emocje. Natomiast swojemu zespołowi przypisują pozytywne cechy.
Infrahumanizacja jest prawdopodobnie, niestety, podstawowym kryterium różnicowania świata. Mówiąc najprościej, wygląda to tak: my jesteśmy szlachetni, rycerscy, z klasą, przyświecają nam dobre cele. W grupie z nami rywalizującej lub nam po prostu obcej działa się w sposób grubiański, prymitywny, niemoralny. Takie rozumowanie może usprawiedliwiać bezwzględne obchodzenie się z grupą konkurencyjną lub ułatwiać przeżywanie porażki (stąd powiedzenie: wygraliśmy moralnie).
[b]A jak ma się w kontekście rywalizacji płeć? Według statystyk mężczyźni odnoszą większe sukcesy w biznesie niż kobiety. Mówi się też, że kobiety niechętnie rywalizują. Dla mężczyzn ważna jest hierarchia, dla kobiet – podtrzymywanie więzi społecznej.[/b]
Jest w tym trochę prawdy i trochę nieprawdy. Z jednej strony mężczyźni są na pewno bardziej agresywni. Wiele pisano już i mówiono o tym, w jakim stopniu ma na to wpływ testosteron. Z drugiej strony za mniejszą obecność kobiet na najwyższych szczeblach drabiny sukcesu w biznesie odpowiedzialne są stereotypy. Żadne badania nie wykazały, by kobiety gorzej niż mężczyźni sprawdzały się na stanowiskach kierowniczych lub z mniejszym powodzeniem prowadziły interesy. Z pewnością kobiety rywalizują w inny sposób. Mają mniejsze skłonności do przyjmowania postawy dominującej.
[b]Czy do rywalizacji jesteśmy dziś zmuszani? Zawsze musimy podnosić rękawicę? [/b]
Nie musimy, nawet jeśli nas ktoś do tego zmusza. Mało tego, każdorazowe podejmowanie wyzwania jest wręcz patologiczne lub co najmniej dysfunkcyjne.
[b]Dlaczego? [/b]
Bo w efekcie, nawet jeśli ktoś za każdym razem wygrywa pojedynek, to przegrywa na dłuższą metę. Przypina się takiej osobie etykietkę łatwej do sprowokowania. A to osłabia jej pozycję. Doświadczone, silne wilki w grupie nie odpowiadają na każdą agresywną zaczepkę młodego wilczka. Wystarczy, że raz dobrze i dobitnie zaznaczą swoją pozycję w zespole. Potem większe wrażenie na innych robi wzruszenie ramionami w odpowiedzi na wyzwanie niż stawanie do walki z „niegodnym” przeciwnikiem.
[b]Podobno wszystkie tzw. potrzeby wyższe mają swoje źródło w rywalizacji.[/b]
To znaczy?
[b]Ktoś nie będzie np. tworzył sztuki dla innych, jeśli nie będzie przekonany, że robi coś lepszego niż inni. A przekonanie to może wynikać z porównywania się z innymi, czyli z rywalizacji. Tylko tak można dojść do świadomości własnej wartości. [/b]
Nie mogę się z tym zgodzić. Mam przyjaciela, muzyka. Jest zdolny i udaje mu się sprzedawać to, co tworzy. Potrzeba tworzenia jest u niego tak silna, że realizowałby ją niezależnie od tego, czy ktoś potrzebowałby jego muzyki czy nie. Po prostu miałby wtedy dla swojej pasji mniej czasu, bo źródeł dochodów szukałby gdzie indziej.
To bardziej kwestia motywacji niż rywalizacji. Są one jednak ze sobą powiązane. Rywalizujemy na ogół z powodu motywacji zewnętrznej – chcemy nagród, takich jak awans czy pieniądze.
W przypadku sztuki mamy jednak często do czynienia z motywacją wewnętrzną – aktywność: sztuka, muzyka, jest celem samym w sobie, jest przyjemnością. Konkurencja, rywalizacja zaczyna się przy wchodzeniu płyty na muzyczny rynek.
Z punktu widzenia psychologa biznesu tak osiąga się największy sukces – gdy do własnego produktu podchodzi się jak do sztuki. Ma być nasz, wyjątkowy, wspaniały. Potem możemy się martwić, jak to sprzedać.
[b]Nawet jeśli produkujemy kiełbasę?[/b]
Tak. To ma być dobra, najlepsza kiełbasa. Dziś w psychologii biznesu podkreśla się i akcentuje, że błędem jest, gdy już na poziomie tworzenia myślimy tylko o rywalu: A może jego kiełbasa jest lepsza, bardziej pikantna? Często tracimy czas i energię, a naszemu produktowi psujemy smak. Gdyby po prostu skupić się na wyprodukowaniu przepysznej kiełbasy, to może różnice w smaku okazałyby się w tej rywalizacji najlepszą przewagą rynkową.
[ramka][b]Jakub Kryś[/b] jest trenerem psychologii biznesu, wykładowcą w SWPS, doktorantem w Instytucie Psychologii PAN. Specjalizuje się w obszarach wspólnych dla psychologii i zarządzania.[/ramka]