W świetle polskiej prezydencji w Unii Europejskiej (przypada na drugie półrocze 2011 r. – red.) warto się przyjrzeć perspektywom wzrostu gospodarczego w Europie. A nie wygląda to dobrze. Wygląda wręcz bardzo źle.
Trendy długookresowe są niepokojące szczególnie dla krajów rozwiniętych. W świecie obserwujemy niepewność dotyczącą przyszłości, brak nadziei na poprawę sytuacji połączoną z przejawami panicznego i histerycznego myślenia oraz zachowania, oczekiwanie drugiego dna kryzysu, rosnący popyt na złoto i wysokie ceny złota oraz bardzo niską inflację.
Są to typowe objawy wstępujące w spadkowej fazie cyklu Kondratiewa. Jest to długookresowy, trwający około dwóch pokoleń (50 – 60 lat) cykl rozwoju gospodarczego charakteryzujący się naprzemiennie fazami przyspieszenia i spowolnienia wzrostu gospodarczego.
Według moich ocen w ostatnich kilkudziesięciu latach cykl Kondratiewa uległ skróceniu i obecnie trwa przeciętnie nieco ponad 30 lat. Przyczyną tego może być szybszy postęp techniczny niż w okresie, kiedy Kondratiew formułował swoje obserwacje, prawie 100 lat temu.
Obecnie świat wszedł w fazę spadkową cyklu, która zaczęła się ok. 2000 r. i dno osiągnie ok. roku 2016. Zatem nadchodzące dziesięć lat będzie najgorszych dla wzrostu gospodarczego. Następna dobra gospodarczo dekada podobna do tej z lat 90. zdarzy się dopiero w II połowie lat dwudziestych XXI w.