Drugi tydzień czerwca zaczął się na rynkach wschodzących od trzęsienia ziemi w postaci silnej negatywnej reakcji inwestorów na wynik wyborów w Turcji. Później było już dużo spokojniej, a dla większości giełd wschodzących tydzień skończył się jedynie niewielkimi zmianami, jeśli chodzi o poziomy indeksów.
W poniedziałek BIST100, główny indeks giełdy w Stambule, tracił ponad 6 proc., a lira turecka osłabła do rekordowego poziomu wobec dolara. Skąd tak gwałtowna reakcja rynków? Wybory parlamentarne poszły nie po myśli inwestorów. Rynek wyraźnie nie chciał, by rządząca partia AKP?zdobyła parlamentarną większość pozwalającą jej zmieniać konstytucję i przekształcić system polityczny z parlamentarnego w prezydencki, czyli dający dużo większą władzę głowie państwa Recepowi Tayyipowi Erdoganowi. Erdogan wzbudzał obawy inwestorów ostrą krytyką działań banku centralnego i autorytarnymi tendencjami. Turcy przy urnach wyborczych pokazali mu czerwoną kartkę.
Dlaczego więc rynki się nie cieszyły? Bo AKP zdobyła zbyt mało głosów, by rządzić samodzielnie, a pozostałe trzy partie, które weszły do parlamentu, nie palą się, by wchodzić z nią w koalicję. AKP miała na koncie przez ostatnie kilka lat wiele kontrowersyjnych działań, ale jest partią, która zapewniła Turcji w zeszłej dekadzie wielki sukces gospodarczy. Inwestorzy lokujący pieniądze na rynkach wschodzących z reguły nie lubią politycznej niestabilności. Perspektywa kolejnych wyborów lub wielu tygodni rozmów koalicyjnych skłóconych partii jest czynnikiem, który zwykle skłania ich do wyprzedaży. I tak też było w przypadku tureckich wyborów parlamentarnych.
Gdy opadły emocje, część inwestorów zorientowała się, że przecena na rynku była nieco zbyt nerwowa. Turecka giełda odrabiała więc w końcówce tygodnia straty. Przez pięć sesji BIST 100 stracił nieco ponad
1 proc.