Po wrześniu deficyt w budżecie państwa wzrósł do niemal 35 mld zł, co opozycja okrzyknęła „dziurą Morawieckiego”. Ale ekonomiści ostrzegają, że to i tak stosunkowo niewiele wobec tego, co możemy zobaczyć na koniec 2023 r. Rząd PiS w nowelizacji ustawy budżetowej zaplanował deficyt na wysokim poziomie 92 mld zł, a istnieje ryzyko, że może być jeszcze większy.
Podatkowe zagadki
– Dane o dotychczasowym wykonaniu budżetu wskazują, że mierzy się on z dużymi problemami – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Jak wskazuje, przede wszystkim chodzi o stosunkowo słabe wpływy z głównych podatków.
Przykładowo wpływy z podatku PIT są niższe o 2,5 proc. niż rok wcześniej, co jest bezpośrednio związane z reformami Polskiego Ładu i dużymi zwrotami PIT w ramach rocznych rozliczeń za 2022 r. Resort finansów podkreśla, że w samym wrześniu było już znacznie lepiej, bo dochody z PIT wzrosły aż o 42 proc. w porównaniu z wrześniem 2022 r. – Ale nie zmienia to faktu, że w okresie ostatnich 12 miesięcy łącznie te dochody są niższe aż o 15 proc. – podkreśla Pogorzelski.
W podatku CIT widać gwałtowne hamowanie. Po wrześniu dochody z tego źródła były raptem o ok. 220 mln wyższe niż po sierpniu, podczas gdy w poprzednich miesiącach rosły o 4–5 mld zł.