Angielski wyniesiony ze szkoły lub z lektoratu na studiach poza akademią morską nie wystarczy. Konieczne jest opanowanie specjalistycznego morskiego angielskiego, czyli Maritime English, zawierającego powszechnie używane w komunikacji na morzu zwroty i pojęcia. Poza tym trzeba dobrze znać słownictwo techniczne. I czasem.... w obcym mieście trzeba zapytać o drogę do portu. Im ktoś ma wyższą rangę, tym lepiej powinien znać tę odmianę angielskiego.W Polsce przyszli oficerowie poznają Maritime English podczas studiów w akademiach morskich. Ale są też ośrodki, które uczą angielskiego załogę niższego szczebla, czasem nawet osoby niezwiązane wcześniej z morzem lub nieznające angielskiego. Kursy takie proponuje np. Maritime English Center przy Akademii Morskiej w Szczecinie, od nowego semestru oferuje je też Fundacja Rozwoju Akademii Morskiej w Gdyni. Morski angielski pojawia się w ofercie szkół językowych w portowych miastach. Skorzystać można z kursów dla zaawansowanych i początkujących, a także z kursów specjalistycznych w zakresie angielskiego, np. dla motorzystów, załóg drobnicowców itd.
Marynarze mogą potwierdzić swoją znajomość Maritime English, zdając międzynarodowe testy Marlins. W Polsce działa dziesięć ośrodków egzaminacyjnych. Większość mieści się w Gdyni i Szczecinie, przy agencjach crewingowych (rekrutujących załogę biurach pośrednictwa pracy marynarzy).
– Certyfikat Marlins jest dodatkowym atutem potwierdzającym znajomość angielskiego tylko na pewnym poziomie. Ale nie decyduje o przyjęciu marynarza do pracy. Przedstawiciele armatora wolą spotkać się z kandydatem i porozmawiać, dowiedzieć się, co jeszcze potrafi. Wyjątkiem są brytyjscy armatorzy. Marynarze starający się bezpośrednio u nich o pracę, wspominali, że certyfikat jest obligatoryjny – mówi Feliks Przybyszewski z agencji Polish Manning Services w Szczecinie, która także przeprowadza testy Marlins.
„Rz”: Polakom na morzu najtrudniej zrozumieć...
Elżbieta Plucińska, kierownik Maritime English Center przy Akademii Morskiej w Szczecinie: