Dziennie odbywają się trzy sesje krajowego Elixiru (plus dodatkowa, w której realizowane są tylko płatności do ZUS), a to oznacza, że trzy razy każdego dnia roboczego następuje wymiana danych między bankami i realizacja zleconych operacji.
W praktyce pieniądze pojawiają się na rachunku odbiorcy albo w dniu zlecenia przelewu, albo – jeśli dyspozycja była wydana późnym popołudniem – następnego dnia roboczego. Czas oczekiwania na pieniądze przesyłane z innego banku jest więc zredukowany do niezbędnego minimum.
Oprócz szybkości zaletą tego rozwiązania są niskie koszty ponoszone przez użytkowników. Oczywiście każdy bank decyduje we własnym zakresie o opłatach, jakie ponoszą klienci, jednak generalnie stawki za krajowe przelewy zlecane przez niewielkich przedsiębiorców w oddziale to kilka złotych za operację.
Gdy jest ona realizowana za pośrednictwem elektronicznych kanałów dostępu, a więc przede wszystkim przez Internet, opłata tylko w wyjątkowych przypadkach przekracza 2 zł za pojedynczą płatność. Przedsiębiorca, którego model biznesu przewiduje realizację wielu krajowych przelewów, może bez większego wysiłku znaleźć taki bank i taki rachunek, by stawka za taką operację nie przekraczała 1 zł. Więcej o stawkach opłat za krajowe przelewy pisaliśmy w artykule [link=http://rp.pl/artykul/120554.html]"Dostęp do firmowych pieniędzy o każdej porze z wykorzystaniem komputera"[/link].
Sytuacja staje się znacznie mniej komfortowa, gdy firma musi się często rozliczać z zagranicznymi kontrahentami czy dostawcami i płacić im za towary lub usługi. Przedsiębiorca przyzwyczajony do tego, że przelew jest operacją szybką i tanią, może nieprzyjemnie się zdziwić, gdy po raz pierwszy przyjdzie mu przekazać pieniądze za granicę. Samo wykonanie przelewu jest jeszcze względnie proste – wystarczy wypełnić formularz w systemie bankowości internetowej. Dalej zaczynają się jednak kłopoty.