Czasy, gdy można było kupić bawełniany podkoszulek za kilka czy kilkanaście złotych, wkrótce będą należały do przeszłości. Już teraz za tkaninę bawełnianą dobrej jakości płaci się tyle, ile za najdroższy chiński jedwab.
Bawełna stała się kolejną ofiarą surowcowej hossy. Do drogiej ropy można przywyknąć, chociaż trudno jej ceny zaakceptować. Drożejąca żywność i „ciche tsumani” głodu, jak określa ONZ konsekwencje zwyżki cen na rynkach rolnych, przeraża, ale wiadomo, że od wyższych cen nie uciekniemy. Nikt nie spodziewał się jednak przeniesienia hossy surowcowej na rynek bawełny. Dzisiaj funt bawełny kosztuje ponad 72 centy, ale w kontraktach grudniowych już 83 centy. Średnia tegoroczna cena to 80 centów za funt. – Wszystko sprowadza się do bardzo drogiej energii. A produkcja odzieży jest bardzo energochłonna – tłumaczy Bradley George, analityk z Investec Asset Management. – Rosną także koszty pracy‚ zwłaszcza w Chinach. W tej sytuacji są dwa wyjścia; zgodzić się na wyższe ceny albo więcej produkować nielegalnie. Ale Europejczycy muszą już teraz liczyć się ze znacznymi podwyżkami cen na rynku odzieżowym – dodaje.
Tylko że Europejczycy przywykli do niskich cen ubrań z naszywką „Made in China” czy „Made in India“. – To dlatego jedną ze swoich indyjskich fabryk już przeniosłem do Włoch – tłumaczy „Rz” Tarun Chalva, właściciel Malva Group, jeden z największych producentów denimu na świecie.
– Za markową koszulę z najlepszej egipskiej bawełny trzeba już zapłacić 1 tys. zł, tyle samo kosztuje podkoszulek dobrej firmy – mówi Hanna Gajos, ekspert rynku mody. To dlatego producenci robią wszystko, żeby odzież wyglądała jak bawełniana, ale dodają do tkanin syntetyki. Trwają nawet badania nad produkcją „bawełny syntetycznej“ – dodaje Hanna Gajos.
A bawełniane ubrania nadal są w modzie. Wróciła odzież szyta z materiału dżinsowego, szerokie kolorowe spódnice. Żeby dobrze się układały, muszą być uszyte z bawełny.