Na Wang Liqina, trzykrotnego mistrza świata czekał już terenowy samochód, gdy wyszedł z hali należącej do Pekińskiego Uniwersytetu. Obok kierowcy siedział mocno zbudowany mężczyzna, z tylnego siedzenia szybko wysiadł kolejny i otworzył drzwi mistrzowi. Na nissanie z przyciemnianymi szybami powiewała chińska flaga
Wang Liqin, wysoki (192 cm), szczupły pingpongista z Szanghaju to jedna z gwiazd chińskiego sportu. W Pekinie zdobył już jeden złoty medal. Ten najważniejszy. Wraz z Ma Linem i Wang Hao wygrali turniej drużynowy spełniając patriotyczny obowiązek. Mistrzowie pingponga w Chinach nie mają prawa przegrywać, bo to sport narodowy. Pięćdziesiąt tysięcy trenerów dba, by nie musieli obawiać się też o następców. Na szczycie ogromnej piramidy są najlepsi z najlepszych. Trenerzy też. Wanga, Ma Lina i Wang Hao wspierają Liu Guoliang i Kong Linghui. Jeszcze kilka lat temu wygrywali igrzyska i mistrzostwa świata. Liu pokonał Ma Lina w finale mistrzostw świata w Eindhoven w 1999 roku. Ale na igrzyskach w Sydney w parze z Kongiem przegrali debla z Wang Liqinem i Yan Senem.
Mistrzowie są milionerami liczonymi w euro, a żyją w kraju w którym kilkaset dolarów miesięcznej pensji to marzenie. Jeżdżą najdroższymi samochodami, mają piękne domy i świadomość, że miliony ludzi ich ubóstwiają. Nie muszą jechać do Europy w poszukiwaniu pieniędzy. Chińska liga płaci gwiazdorom najlepiej. Ale kiedy przegrywają naród ich nienawidzi i płacze, a partia grozi palcem. Tak było po igrzyskach w Atenach. Wang Hao przegrał w finale z Koreańczykiem Ryu Seung Mingiem. Wang Liqin był dopiero trzeci.To był cios w samo serce partii i Chin.
Chińczycy łatwiej znosili, gdy przed laty przegrywali ze Szwedami, a Jan Ove Waldner udzielał surowych lekcji pięciu pokoleniom skośnookich mistrzów. W Pekinie jednak nic takiego nie może się zdarzyć. W jednej połówce są Wang z Ma Linem, na wypadek, gdyby temu drugiemu tak jak w Atenach zagrzała się głowa i odpadł z turnieju. Wang jest starszy, spokojniejszy, tak łatwo nie ulega emocjom. W drugiej połówce Chińczycy mają Wang Hao, najładniej i najszybciej grającego pingpongistę na świecie. O niego są spokojni. Będzie w finale. Pytanie tylko z kim zagra. Z Ma Linem czy Wang Liqinem?
Ci, którzy twierdzą, że Chińczycy sami, tak jak przed laty typują wcześniej zwycięzców mówią, że to Ma Lin stanie na najwyższym podium i argumentują to jego partyjnymi koneksjami Ale są i tacy, którzy wierzą, że wszystko zadecyduje się przy stole. A wtedy większe szanse ma Wang.