Bessa nie oszczędzała nikogo. Od początku roku wartość akcji na giełdach zmniejszyła się średnio o ok. 40 proc. Traciły zarówno spółki z branż uznawanych za bezpieczne (farmaceutyki, telekomunikacja), jak i te narażone na spekulacyjne ruchy, jak choćby koncerny wydobywcze.
Ale kilku spółkom udało się przetrwać zawieruchę. Według wyliczeń „Rz” wśród 600 największych firm europejskich było ich zaledwie osiem. Zdecydowanym liderem jest pod tym względem koncern Volkswagen, który wczoraj stał się najwyżej wycenianą spółką w Europie (jego wartość przekroczyła 206 mld euro). Od początku roku akcjonariusze firmy zarobili ponad 300 proc. Tylko wczoraj kurs skoczył aż o 81,73 proc. i za jedną akcję koncernu trzeba zapłacić 945 euro.
Tak gwałtowne zmiany notowań spowodowane były niedzielną informacją, że Porsche zwiększyło zaangażowanie w VW do 42,6 proc. Jeszcze w tym roku Porsche chce uzyskać ponad 50 proc. akcji koncernu z Wolfsburga, a już za rok – 75 proc. Na tę wieść inwestorzy czekali już wcześniej. Akcje VW przed tą informacją drożały o ponad 40 proc.
Rosnący kurs VW, podgrzewany wizją obiecującej fuzji, rozkręcił całą giełdę we Frankfurcie. Wczoraj indeks DAX, w którym papiery koncernu mają 16 proc., wzrósł aż o 11,28 proc.
Ponad jedną trzecią można było zarobić od początku roku, inwestując w British Energy. Wiosną, po tym jak brytyjski rząd podał, że rozważa sprzedaż pakietu akcji spółki, na rynku zawrzało. Pojawiali się kolejni potencjalni nabywcy, a cena rosła. Ostatecznie firmę przejął lider w dziedzinie energetyki jądrowej francuski EdF, płacąc 23 mld dol. W Europie Zachodniej prawie 10 proc. zyskały też hiszpańska grupa Union Fenosa i szwajcarski koncern farmaceutyczny Astra Zeneca. W USA spośród firm z indeksu S&P500 w tym roku zdrożało tylko 17 firm, w większości nieznanych poza lokalnym rynkiem.