Postanowiliśmy sprawdzić wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych w 31 największych pod względem liczby mieszkańców miastach w Polsce w 2008 r. Następnie podzieliliśmy dochody z PIT przez liczbę mieszkańców (dane GUS). W ten sposób stworzyliśmy miernik zamożności Polaków. Jego przeciętna wartość w badanych miastach wyniosła 1175 zł. Dla porównania rok wcześniej było o 93 zł mniej.
Prym w tym zestawieniu wiedzie stolica, w której dochody z PIT na jednego mieszkańca przekroczyły 2 tys zł. O ponad 120 zł więcej niż rok wcześniej. – W Warszawie bezrobocie wynosi tylko 2 proc. Średnia płaca jest najwyższa w skali całego kraju – mówi dr Michał Bitner z Uniwersytetu Warszawskiego.
W kolejnych miastach wskaźnik ten jest już poniżej 1,3 tys. zł. W drugim w zestawieniu Poznaniu miernik zamożności wyniósł 1270 zł. – Wpływy z PIT w Poznaniu są czwarte co do wielkości po Warszawie, Krakowie i Wrocławiu – mówi Barbara Sajnaj, skarbnik Poznania. – Z naszych analiz wynika jednak, że o wykonaniu dochodów z PIT decydują u nas podatnicy z drugiego i trzeciego progu podatkowego, których jest dużo. W PIT sporo stanowią też dochody kapitałowe z inwestowania w różne instrumenty finansowe – dodaje.
Lepiej w zestawieniu wypadają miasta, gdzie jest dużo biznesu. I tak Gdynia wygrywa z większym Gdańskiem. To tłumaczy także słaby wynik miast leżących w pobliżu aglomeracji, które często są bardziej atrakcyjne dla inwestorów. Np. W Elblągu wskaźnik zamożności jest jednym z niższych.
Według Pawła Panczyja, doradcy z Ernst & Young, lepiej powodzi się Polakom w miastach, w których działa więcej małych i średnich firm. – Wydaje się, że w takich firmach łatwiej dbać o pracownika – dodaje. Przykładem jest tu właśnie Poznań. Miastom opłaca się też przyciągać jak najwięcej inwestorów, nawet jeśli na początku ich działalność jest ograniczona. Z czasem może być jednak rozbudowana, tak jak było np. we Wrocławiu z firmą HP. – Szczególnie się opłaca pozyskiwanie firm z sektora usługowego – ocenia Paweł Panczyj.