Górnicza Izba Przemysłowo-Handlowa, która pełni rolę samorządu pracodawców, wystąpiła do resortu gospodarki (sprawuje nadzór nad górnictwem), by kopalnie nie płaciły nie tylko dywidendy (zwłaszcza że np. Jastrzębska Spółka Węglowa w 2008 r. zarobiła na czysto ponad 600 mln zł), ale i dodatkowej opłaty od zysku.
– Proponujemy, by te pieniądze trafiły na inwestycje górnicze – mówi Janusz Olszowski, prezes GIPH. Zwłaszcza że w budżecie państwa na 2009 r. zabrakło środków na tzw. inwestycje początkowe (m.in. przygotowanie nowych pokładów), choć minister gospodarki wnioskował o ok. 400 mln zł, a na tę formę pomocy publicznej do 2010 r. godzi się Bruksela.
To jednak niejedyny powód. Ustawa o wpłatach z zysku przez jednoosobowe spółki Skarbu Państwa z 1995 r. stanowi, że takie spółki (a są nimi firmy górnicze) obok dywidendy płacą skarbowi jeszcze kolejne 15 proc. od kwoty zysku netto, co przedstawiciele branży nazywają kompletnym drenowaniem spółek. Dlatego GIPH wnioskuje o zniesienie tej opłaty.
– Pomogłoby to nie tylko górnictwu, ale i innym branżom – uważa Janusz Olszowski. A takich spółek jest 476. Tyle że nie wszystkie obowiązuje ustawa – wyłączeniu podlegają spółki działające na podstawie prawa bankowego, prawa ubezpieczeniowego i ustawy o radiofonii i telewizji.
– A wystarczy, że nawet maleńka część akcji należy do innego właściciela, i spółka już nie podlega opłacie z zysku, dlatego np. w górnictwie z tej opłaty zwolniona jest Bogdanka – tłumaczy Olszowski. W Lubelskim Węglu bowiem do skarbu należy 96,8 proc. akcji (m.in. 2,1 proc. należy do Elektrowni Kozienice). Płacą za to śląskie kopalnie.