Przedsiębiorstwa te miały rzekomo "prać pieniądze" pochodzące z oszustw na kontach w banku w Lichtensteinie. Koncerny zdecydowanie temu zaprzeczyły.
Dochodzenie wszczęto z inicjatywy francuskiego ministerstwa finansów. Nabrało ono podejrzeń po tym, jak pracownik jednego z banków w Lichtensteinie, a jednocześnie współpracownik niemieckich służb służb specjalnych, przekazał informacje dotyczące wszystkich klientów, w tym także francuskich.
Według przewodniczącego organizacji Transparency International France, gdyby zarzuty się potwierdziły, oznaczałoby to, że skarb państwa ponosił straty sięgające 10 miliardów euro rocznie.
Okazuje się przy tym, że większość firm notowanych na paryskiej giełdzie ma swoje filie w tak zwanych „rajach podatkowych", dokąd odprowadza część dochodów, które tym samym unikają opodatkowania przez francuskiego fiskusa.
Wiadomość o skandalu nie bez powodu ujrzała światło dzienne właśnie teraz. W czwartek podczas spotkania G20 w Londynie prezydent Sarkozy ma zamiar zorganizować krucjatę przeciwko państwom uchodzącym za „raje podatkowe"