Agencja Rozwoju Przemysłu, właściciel śmigłowcowych zakładów, spodziewa się, że starannie przygotowane ostateczne oferty potencjalnych inwestorów znajdą się na stole przed końcem lipca.
– Podstawowym kryterium wyboru nabywcy 87 proc. udziałów ARP w Świdniku będzie zaproponowana przez niego cena – potwierdza Andrzej Szortyka, wiceprezes agencji, który prowadzi negocjacje.
Jan Mazur, rzecznik PZL Świdnik, podkreśla, że zwłaszcza teraz, gdy kryzys dotarł również do lotnictwa i należy się spodziewać mniejszych zamówień w lubelskiej fabryce, przyspieszenie prywatyzacji pomogłoby śmigłowcowej firmie. – Potrzebujemy pilnie inwestora, który zapewni spółce wykonującej wojskowe kontrakty i zatrudniającej prawie 4 tysiące ludzi nowoczesne technologie i odstęp do nowych rynków – mówi Mazur.
O największą dziś państwową spółkę lotniczą z ubiegłorocznymi przychodami na poziomie 420 mln zł zacięcie rywalizują włosko-brytyjski koncern helikopterowy AgustaWestland, partner kooperacyjny Świdnika i najstarsza czeska firma lotnicza Aero Vodochody spod Pragi, własność funduszu Penta, poddostawca m.in. amerykańskiego producenta śmigłowców Sikorsky Aircraft.
Na starcie wyścigu po PZL włoski inwestor uchodził za faworyta, jednak na początku tego roku okazało się, że negocjatorzy z ARP wyżej oceniają wstępną ofertę Aero. Zaoferowali za akcje polskiej firmy wyższą cenę, a poza tym przedstawili ciekawe plany inwestycyjne. Dlatego Aero Vodochody dostała pierwszeństwo w negocjowaniu prywatyzacji PZL. Ale agencja pozostawiła też otwartą furtkę Włochom.