Wczoraj w poznańskiej Enei odbyło się referendum strajkowe. Ze wstępnych danych, do których dotarliśmy, wynika, że frekwencja sięgnęła prawie 70 proc. Planowane protesty poparło około 94 proc. uczestników głosowania.
Organizacje pracownicze chcą zablokować przekształcenia własnościowe w Enei. Mimo zapewnień rządu o tym, że podczas prywatyzacji w mocy zostaną wszystkie umowy społeczne, we wczorajszym referendum związki zadały pracownikom pytanie: „Czy jesteś za strajkiem, w związku z tym, że prywatyzacja Enei pozbawi pracowników praw i pracy, a los obywateli odda w ręce innego kraju”.
Ministerstwo Skarbu Państwa rozmawia obecnie w sprawie przejęcia kontroli nad Eneą z niemieckim RWE. MSP chce doprowadzić do zawarcia transakcji jeszcze przed końcem tego roku. Liczy bowiem nawet na ponad 7 mld zł wpływów do państwowej kasy. Pieniędzy tych rząd potrzebuje, by walczyć z deficytem budżetowym.
Jeszcze przed głosowaniem liderzy związkowi z zatrudniającej około 10 tys. osób Enei zapowiadali strajk ostrzegawczy, który miałby się odbyć w przyszły wtorek, 22 września. Czy do niego dojdzie – okaże się w najbliższych dniach. Na 23 września zapowiadane jest spotkanie zarządu i związkowców w sprawie sporu zbiorowego.
Związkowcy zarzucają władzom Enei, że załodze przekazywanych jest mało informacji dotyczących prywatyzacji. – Chcemy dowiedzieć się na przykład, czy zakładowe prawo pracy będzie respektowane przez nowego właściciela – mówił wczoraj Janusz Śniadecki, lider Związku Zawodowego Pracowników Grupy Kapitałowej Enea. Wczoraj związkowcy wysłali do zarządu pytania dotyczące prywatyzacji. Możliwe, że jeszcze przed strajkiem załoga uzyska odpowiedzi, które odsuną ryzyko protestów.