Tydzień temu do Ministerstwa Skarbu wpłynęło pismo od związku zawodowego pracowników CF Cefarm, ostatniej państwowej hurtowni leków przeznaczonej na sprzedaż. Poza apelem o wstrzymanie prywatyzacji, zawiera prośbę o "przeanalizowanie możliwości zastosowania w spółce prywatyzacji pracowniczo-menedżerskiej".
- Gdyby minister skarbu nie zgodził się na taką ścieżkę, będziemy postulować, żeby prywatyzacja odbyła się z pominięciem hurtowni farmaceutycznych działających na rynku polskim - mówi "Rz" Mariola Olechnowicz, szefowa związku. Szanse, że resort skarbu przystałby na taką propozycję, są równe zeru - takiego przypadku dotąd nie było, bo MSP jest zobowiązany do równego traktowania wszystkich inwestorów. Apel - jak tłumaczą pracownicy - wynika z obaw, że ich spółka może zostać przejęta przez katowicki Farmacol, trzeciego największego dystrybutora leków na polskim rynku. Jak twierdzą, skłoniły go do niego negatywne doświadczenia związkowców z Cefarmu Białystok, kupionego przez Farmacol w lipcu tego roku za 71,5 mln zł (cena za 85 proc. akcji) bez porozumienia z pracownikami w sprawie pakietu socjalnego.
Czy gdyby Farmacol został wybrany inwestorem dla CF Cefarm, i w tym przypadku dopuszczałby możliwość podpisania umowy ze Skarbem Państwa bez zawarcia porozumienia ze związkami? - Na tym etapie prywatyzacji jeszcze za wcześnie zastanawiać się nad szczegółami negocjacji ze stroną społeczną - mówi "Rzeczpospoliteh" Dariusz Kiczek, rzecznik Farmacolu.
- Nie wiemy jeszcze, czy zostaniemy dopuszczeni do dalszych rozmów, a jeśli tak się stanie, najpierw musimy zapoznać się z księgami spółki, by podjąć ostateczną decyzję o chęci jej zakupu.
Pismo wpłynęło jeszcze przed ogłoszeniem przez MSP informacji, że resort otrzymał cztery oferty wstępne na zakup spółki. Oprócz Farmacolu, złożył je producent leków Polfarmex z Kutna i dwa podmioty spoza branży: firma Eko-Berry i Agencja Rozwoju Regionalnego z Sieradza. Krótka lista inwestorów ma być ogłoszona do 16 października.