Kto w przyszłym roku chce spędzić urlop na zagranicznej wycieczce, nie może liczyć na cenowe okazje. Biura podróży ostrzegają: promocje last minute z obniżkami o 30 – 40 proc., jakie zasypały rynek w maju i czerwcu, to przeszłość. Przyszłoroczny program grupowego wypoczynku za granicą będzie droższy, a przy tym znacznie skromniejszy.
Według prezesa Instytutu Turystyki Krzysztofa Łopacińskiego wycieczki zagraniczne podrożeją przynajmniej o 5 – 10 proc. – O ile utrzyma się obecna relacja złotego do euro i dolara – zaznacza Łopaciński. Ale przedstawiciele biur idą jeszcze dalej. – Wszystko zależy od punktu odniesienia. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyprzedaże przed tegorocznymi wakacjami, to w przyszłym roku wycieczki będą droższe o 20 – 30 proc., a nawet więcej – twierdzi dyrektor Centrum Turystyki Wyjazdowej Orbis Travel Jarosław Mojzych. A jak może wyglądać porównanie cen katalogowych? Potencjalny wzrost mogą pokazać przyjmowane przez biura prognozy kursu walut będących dla nich podstawą do sporządzania kosztorysów. Otóż jesienią 2008 roku przygotowywano cenniki na lato 2009 r., zakładając, że euro może kosztować 3,8 – 3,9 zł. Tymczasem obecne kalkulacje kosztów na lato 2010 r. będą najprawdopodobniej przygotowywane przy założeniu 4,4 – 4,5 zł za euro, czyli także z marginesem bezpieczeństwa. – W rezultacie wzrost cen może w przyszłym roku sięgnąć 15 proc. – twierdzi Mojzych.
Biura już teraz przyznają, że planujący przyszłoroczne urlopy nie mają co liczyć na superatrakcyjne oferty last minute. Jeśli będą, to pojedyncze. O takim wysypie i tak głębokich obniżkach cen, jak przed wakacjami tego roku, kiedy to tygodniowy wyjazd na wyspy greckie można było kupić poniżej 1 tys. złotych, nie będzie mowy. – Musieliśmy wyciągnąć wnioski z tego, co się działo w tym roku. Program będzie mniejszy, a oferty wyprzedażowe na pewno dużo skromniejsze – mówi dyrektor sprzedaży i marketingu Itaki Piotr Henicz.
Skąd ta ostrożność? Cała branża zebrała w tym roku potężne baty za wcześniejszy nadmierny optymizm. Ponieważ wiosną 2008 roku turystyczny boom rozwijał się w najlepsze, a drzwi w agencjach turystycznych prawie się nie zamykały, organizatorzy wycieczek zarezerwowali na rok do przodu dużo większą liczbę miejsc w hotelach i samolotach.
Nikt wtedy nie myślał o kryzysie ani o dramatycznym spadku złotego wobec euro i dolara. Ponieważ z początkiem wiosny tego roku sprzedaż wycieczek spadła o blisko 40 proc., biurom groziło płacenie zagranicznym kontrahentom za puste pokoje i niewykorzystane przeloty. Żeby ograniczyć straty, zdecydowały się na potężne wyprzedaże z wielkimi obniżkami. W rezultacie popyt przed wakacjami mocno wzrósł. Ale nie przyniósł dużych zysków.