Chodzi tylko o jeden podatek, bo rocznie gminy i tak dostają od kopalń setki milionów złotych.
W okresie kryzysu, gdy topnieją wpływy z głównych podatków — PIT i CIT samorządy mocniej walczą o opłaty i podatki lokalne, jak podatek od podziemnych wyrobisk górniczych, w tym znajdujących się tam urządzeń. Zresztą od lat jest to punkt sporny między samorządami, a kopalniami. Nie tak dawno NSA uznał, że podatek od nieruchomości powinien być pobierany od wyrobisk. Przez kilka lat część samorządów tego nie robiła.
Spory na linii kopalnie – gminy przeniosły się na prace przy nowelizacji ustawy prawo geologiczne i górnicze (ma 1200 stron i po budżetowej jest teraz największą w Sejmie). Jest już prawie 250 poprawek.
– Konsekwencją przyjęcia propozycji rządowej doprecyzowującej definicję podziemnego wyrobiska oraz znajdujących się w nim instalacji i urządzeń może być w skali państwa ok. 60 mln zł mniej w budżetach gmin węglowych – przyznaje Jan Rzymełka, poseł PO, przewodniczący górniczej podkomisji zajmującej się tym dokumentem. – Dla gmin o małych dochodach własnych to dużo, dlatego posłowie pracują nad tą propozycją – dodaje.
Zdaniem Janusza Olszowskiego, prezesa Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej nie może być tak, że opodatkowana zostanie dziura w ziemi, którą faktycznie jest wyrobisko. Zwłaszcza, że gminy górnicze nie mogą narzekać na brak innych opłat od kopalń.